Miłosierdzie

(192 -kwiecień2013)

Benedykt XVI

redakcja

Gdy patrzę na tytuły książek Josepha Ratzingera i Benedykta XVI, zwraca moją uwagę, że duża ich część koncentruje się wokół osoby Jezusa: „Patrząc na Ukrzyżowanego”, „Patrząc na Chrystusa”, „W drodze do Jezusa Chrystusa”, „Bóg Jezusa Chrystusa”, „Jezus z Nazaretu” i tym podobne. Już te tytuły pokazują to, co można zauważyć czytając lub słuchając papieskich wypowiedzi – Jezus Chrystus jest w centrum życia Benedykta XVI.

Andrzej Krynicki

Benedykta XVI będę wspominać zawsze jako człowieka wiary, modlitwy i Biblii. Nie czytałam wszystkich jego wystąpień i homilii, ale te, które czytałam, fascynowały głębią (a przy tym nie były skomplikowane!), zanurzeniem w Słowie Bożym i przemodleniem. Do tego stopnia, że kiedy usłyszałam o jego rezygnacji, pomyślałam od razu, ze papież będzie chciał spędzić resztę życia na modlitwie kontemplacyjnej.

Niewysoka postać w bieli jest też dla mnie obrazem prostoty i pokory. Z jednej strony umiał przyznać się do błędów, z drugiej mam poczucie, że nigdy nie wysuwał siebie na pierwszy plan, zawsze ważniejszy był Pan Jezus – i to było widać.

I jeszcze jedną cechę papieża uważam za szczególnie godną uwagi, cechę która kojarzy mi się z byciem prawdziwym mężczyzną – to umiejętność ostrego wypowiedzenia się w mocy posiadanego autorytetu (nawet jeśli z góry wiadomo, że komuś się to nie spodoba), konsekwencja i siła charakteru. To był (jeszcze jest, gdy piszę te słowa) mój papież i dziękuję Bogu za niego.

Agata Jankowiak

Już pierwsze słowa nowo wybranego papieża Benedykta XVI w dniu 19 kwietnia 2005 r. świadczą o Jego pokorze w podejmowaniu posługi Piotrowej: "Po wielkim Papieżu Janie Pawle II, kardynałowie wybrali mnie, prostego, skromnego pracownika Winnicy Pańskiej. Pociesza mnie fakt, że Pan potrafi działać także poprzez narzędzia niedoskonałe, a przede wszystkim zawierzam się waszym modlitwom."

 

W wielu sytuacjach pokazywał, jak ważne jest dla Niego pokorne oddanie się woli Bożej i do takiej postawy zachęcał wszystkich wiernych..

Dorota Czyżewska

Gdy myślę o Benedykcie XVI, to mam trzy skojarzenia.

Przede wszystkim – liturgia. Kochający ją, wskazujący na jej właściwe miejsce, konieczność odpowiedniego przygotowania i przebiegu. Odnajdujący w niej sposób uwielbiania Boga, taki, w jaki On sam chce być uwielbiany; miejsce, w którym człowiek może dotknąć Boga, bo to Bóg chce człowieka tą bliskością obdarzyć.

Drugie skojarzenie: „papież porządkujący”. Reagujący bardzo szybko i zdecydowanie; wytyczający jasne kierunki działań.

I na koniec – papież otwarty na dialog. Dla mnie przede wszystkim dzięki serii książek o Jezusie, w których jasno wskazywał, że to są jego osobiste przemyślenia, że można mieć swoje własne zdanie, inny punkt widzenia. To otwarcie zachęca do stawiania sobie tych samych pytań, poszukiwania odpowiedzi, konfrontacji.

Bartłomiej Dudała

Dla mnie najważniejsze cechy Benedykta XVI to pokora i siła delikatnego człowieka. Pokora w objęciu posługi w tak dojrzałym wieku, po tak Wielkim Człowieku i niesamowita dbałość, aby kontynuować to co robił poprzednik.

Zawsze, gdy patrzyłam czy słuchałam Benedykta, czułam jak bije od niego spokój, dobroć. Bardzo przypominał mi brata Rogera z Taize. Ma takie same ciepłe oczy , w których odbija się miłość Boga. Takich oczu się nie zapomina one dają ciepło na zawsze. Taki spokój osiąga się może przez doświadczenie i pewnie przez niesamowitą wiedzę i mądrość życiową, ale daje on poczucie bezpieczeństwa jak i chęć podejmowania pracy nad sobą, chęć zbliżania się do Boga. Patrząc na Benedykta czułam się jak takie prawdziwe Dziecko Boże.

Mamy wielkie szczęście, ze Bóg stawia nam takich ludzi na drodze.

Jolanta Ławniczak

Benedykt XVI. Głowa i głos Kościoła. Jaki dla mnie jest to głos? Nie mogę uniknąć porównania z poprzednikiem, o którym mówiono, że wszyscy go kochają i oklaskują, ale nikt nie słucha. Moje odczucie jest takie, że Benedykta XVI słuchano. Słuchano, ale nie rozumiano Utrwalił się stereotyp papieża konserwatysty, mniej otwartego, chcącego gdzieś „cofnąć” Kościół i poprzez ten stereotyp czytano wypowiedzi Benedykta XVI. Tak było z „Duchem liturgii”, który intepretowano jako próbę powrotu do czasu sprzed Soboru Watykańskiego II, tak było z ostatnią książką „Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo”, o której mówiono, że papież chce zakazać żłóbków. Jedno i drugie nie miało nic wspólnego z rzeczywistą treścią, tego co Benedykt XVI napisał.

Dlaczego takie sytuacje są były dla mnie istotnym elementem pontyfikatu Benedykta XVI? Dlatego, że każdy szum, z absurdalnymi zarzutami i wymysłami, jest dla mnie mobilizacją do przeczytania tego, co w rzeczywiści pisze Papież. Jest więc to dla mnie pontyfikat przeczytanych tekstów.

Magdalena Dudała

Ogłoszenie przez Papieża Roku Wiary jest dla nas przejawem niezwykłej spostrzegawczości i trafnej oceny potrzeb Kościoła. Z jednej strony przypomina o 50. rocznicy rozpoczęcia Soboru Watykańskiego II, a z drugiej opiera się na nim.

Ogłaszając Rok Wiary Papież powraca do korzeni, do sedna naszego życia. Jak troskliwy ojciec przypomina nam o prostych, ale najistotniejszych rzeczach. To jest dla nas największy dar pontyfikatu papieża Benedykta XVI.

Małgorzata i Krzysztof Szymańscy

Benedykt XVI to człowiek pokory. Swój pontyfikat rozpoczął, określając się jako „skromny pracownik winnicy Pańskiej”. Oceniany przez pryzmat Jana Pawła II zachował pełną niezależność, pokazał że będzie „innym” (nie gorszym) papieżem, począwszy od wyboru imienia biskupa Rzymu do zakończenia pontyfikatu włącznie. 

Człowiek ciepły, wrażliwy, łagodny, o szczerym uśmiechu. Uważam, że jest dokładny i perfekcyjny, przykładający wagę do szczegółów, konsekwentny zwłaszcza w kontekście wiary. Zapewne to też przyczyniło się do decyzji o rezygnacji z urzędu Piotrowego – niemoc realizowania swojej posługi jak najdoskonalej.

Krzysztof Ławniczak

W 1985 roku pojawił się na rynku księgarskim „Raport o stanie wiary” – wywiad z ówczesnym prefektem Kongregacji Nauki Wiary ks. kardynałem Josephem Ratzingerem. Gdy czytałem tę książkę, zwrócił moją uwagę jasny i precyzyjny styl wypowiedzi kardynała. Jednak to, co w szczególny sposób zapadło mi w pamięć i ukształtowało moją opinię o tym wybitnym człowieku wynikało z odpowiedzi jakiej udzielił na jedno z pytań. Otóż zapytany o swe odczucia, obawy, które rodzić mogłyby się pod wpływem refleksji dotyczącej kondycji współczesnego świata (targanego wojnami, niesprawiedliwością, nieładem moralnym i powszechnym poniżaniem ludzkiej godności) odpowiedział, że pełen jest optymizmu i nie lęka się o przyszłość, gdyż historia jest zbawiona; cokolwiek się jeszcze wydarzy, to zbawienie się już dokonało, Chrystus zwyciężył i koniec jest znany, więc nie ma się czego obawiać.

I z takim obrazem człowieka przepełnionego bezgranicznym zaufaniem wobec Zbawiciela przyjmowałem wiadomość o tym, że powołany został na Stolicę Piotrową.

Dziś, w obliczu decyzji, którą podjął, po raz kolejny zastanawiam się, co mnie fascynuje w Benedykcie XVI. Znów zachwyca mnie ufność z jaką wpatruje się w Jezusa Chrystusa – Głowę Kościoła. Ile skromności i pokory trzeba do tego, by uznać, że istnieją „narzędzia” bardziej odpowiednie a przeznaczone dla „naprawy” świata; jakiego zawierzenia, by mając pełną świadomość wagi dokonywanego wyboru, wierząc niezachwianie Zbawicielowi pozwolić Mu działać tak, jak sam uzna za stosowne.

Wojciech Bartosiak

Umiłowanie Słowa Bożego – chyba rzadko zwraca się na to uwagę, a w moim odczuciu jest to bardzo charakterystyczna cecha papieża Benedykta. Jego homilie były zawsze osnute wokół czytań mszalnych. Papież był w tym bardzo konsekwentny, bo mówił homilię do czytań nie tylko wtedy, gdy „nie było innej okazji”. Na przykład 28 września 2007 r. Papież konsekrował kilku biskupów. W ten dzień przypada święto archaniołów Michała, Rafała i Gabriela. Benedykt XVI oczywiście w homilii mówił o posłudze biskupa, ale sporą jej część poświęcił temu, co o tych trzech archaniołach mówi Biblia. Akurat tak się złożyło, że przygotowywaliśmy numer „Wieczernika” poświęcony aniołom – zamieściliśmy więc w nim obszerny fragment papieskiej homilii, stanowił on bowiem piękne przedstawienie postaci archaniołów, właściwie gotowy artykuł.

Druga rzecz, o której chciałbym wspomnieć, to przedstawianie wiary jako osobistej relacji z Bogiem. Dla nas jest to rzecz może oczywista – u początku formacji oazowej jest przecież wezwanie do przyjęcia Jezusa jako osobistego Pana i Zbawiciela. Ale w nauczaniu kościelnym wiary w ten sposób raczej nie ukazywano, Benedykt XVI wniósł tutaj nowy ton.

I trzecia sprawa – umiejętność przyznania się do błędu. Gdy zdjęto ekskomunikę z biskupów, którym nielegalnie udzielił święceń abp Marcel Lefebre, wybuchł skandal, bo zaledwie parę tygodni wcześniej jeden z tych biskupów publicznie zanegował zbrodnię holokaustu. Papież w osobistym liście do biskupów całego świata (osobistym, ale ogłoszonym publicznie!) pisał, że błędem była sytuacja, w której ta informacja nie dotarła i nie została wzięta pod uwagę. Papież w istocie rzeczy przyznał się do nie swojego błędu – to przecież nie on osobiście miał obowiązek sprawdzić tego rodzaju kwestie. Istotne jest przede wszystkim to, że publicznie przyznał, iż w postępowaniu popełniono błędy. Gdy później spotykałem się z rozmaitymi błędami polskich instytucji kościelnych, błędami które próbowano nierzadko „zagadywać”, wzdychałem niekiedy, dlaczego w tych wypadkach nie potrafiono pokazać takiej klasy jak Benedykt XVI. Błędów przecież nie popełnia tylko ten, który nic nie robi. Nie tyle sam błąd jest więc problemem, co zachowanie po jego popełnieniu.

Krzysztof Jankowiak

Patrząc zarówno na Benedykta XVI, jak i na Jana Pawła II, dostrzegam w Piotrach moich czasów ducha pokory. O ile Jan Paweł II potrafił doskonale odnaleźć się w roli idola młodych, podrygującego w rytm młodzieżowych piosenek z papieskiego podium i prowadzącego spontaniczne dialogi z klaszczącymi i skandującymi tłumami – przy czym wszystkie te zabiegi medialne bynajmniej nie przekreślały głębokiej pokory jego wnętrza – o tyle papież Benedykt przez swoją ujmującą skromność i delikatność niejako uzewnętrznia swoje ciche i oddane Panu serce.

Obserwując postawy tych obu Ojców świętych, przekonuję się, że pokora zawsze kształtuje się w głębi duszy, niezależnie od uwarunkowań zewnętrznych. Dlatego ta fundamentalna postawa serca pozwoliła Josephowi Ratzingerowi przyjąć w podeszłym wieku posługę, o której wiedział, że będzie usiana licznymi atakami wilków a także pozwoliła mu podjąć trudną decyzję o ustąpieniu z urzędu, mimo iż zapewne przeczuwał, jak wielu wrogów Kościoła go za to skrytykuje. Pokorne serce słucha głosu Pana i Jemu przed wszystkim odpowiada.

 

Magdalena Roszak