Liturgia

(130 -maj -czerwiec2004)

Czas dziękczynienia

Agata Jankowiak

Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu”. Te słowa zaczerpnięte z listu św. Pawła do Efezjan towarzyszyły rodzinom zebranym, już po raz siódmy, w Kaliszu, w sanktuarium św. Józefa. Już w poprzednich latach za każdym razem wydawało mi się, że jest nas dużo (i było!), ale tym razem sanktuarium po prostu pękało w szwach. Liczba zebranych była bliska 2000 — już nie tylko z każdego zakątka Polski, ale i z Hanoweru, a duchowo łączyły się z nami rodziny z USA, Kanady, Francji, Luksemburga, Austrii, Białorusi, Ukrainy i Niemiec.
Do Kalisza udało nam się przyjechać ciut wcześniej niż w poprzednich latach — i chyba tylko dlatego mogliśmy bez problemu wejść do kościoła, nawet okazało się, że jeszcze można usiąść w prezbiterium. Z tej perspektywy świątynia wyglądała naprawdę imponująco.
Po pierwszych radosnych powitaniach — towarzyszyli zebranym ks. Roman Litwińczuk, moderator generalny Ruchu Światło–Życie, ks. Jan Mikulski, moderator krajowy Domowego Kościoła, Anna i Jacek Nowakowie, para krajowa, siostra Jadwiga Skudro; obecni byli przedstawiciele wszystkich filii i pewnie wszystkich polskich diecezji — ks. Jan wprowadził nas w atmosferę tego dziękczynienia, które mieliśmy świętować. Minęło wszak 30 lat od Aktu Oddania ruchu Niepokalanej i od pierwszej oazy rodzin, a przygotowujemy się do jubileuszu pięćdziesięciolecia pierwszej oazy i dwudziestopięciolecia KWC. Ks. Jan zwrócił uwagę na to, że nie my sami formujemy się w Domowym Kościele, ale to Pan Bóg nas formuje — także i przez trudne doświadczenia. Mamy Bogu dziękować naprawdę za wszystko — taka postawa jest właściwa.
Następnie wysłuchaliśmy prawdziwie poruszającego słowa ks. Grzegorza Krysztofika z archidiecezji warszawskiej. Przyznam, że zawsze ten punkt pielgrzymki zwany konferencją jest dla mnie osobiście bardzo ważny — choć tym razem określenie „konferencja” wybitnie do niego nie pasuje. Ks. Grzegorz dokonał — jak sam powiedział — skonkretyzowania zdania „Dziękujcie za wszystko”, aby to „wszystko” nie stało się rozmyte. Za co mamy dziękować?
Najpierw za osobę Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego. Ks. Grzegorz wspomniał niektóre ze swoich spotkań z Ojcem, mówił o Jego wielkiej wierności dokumentom papieskim, o jego wsłuchaniu w głos Kościoła, o początkach Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Zwrócił się do nas z gorącą prośbą, aby dar ks. Franciszka Blachnickiego jako osoby nie został zapomniany. Przypomniał, że beatyfikacja Ojca jest tej chwili uzależniona od cudu — a cud zależy od wiary ludu. „Czekamy na wiarę ludu Światło–Życie!” — te słowa zapadły głęboko w serce. Ks. Grzegorz pytał też wprost ilu z nas zebranych w Kaliszu modli, modliło się w ciągu ostatniego miesiąca za wstawiennictwem Ojca.
Mamy dziękować Panu Bogu za znak ΦΩΣ-ΖΩΗ, starochrześcijański symbol „odkryty” przez Ojca, niosący ze sobą niepojętą treść dla naszego życia.
Absolutne dziękczynienie należy złożyć Panu Bogu za Ruch Światło–Życie. Ks. Grzegorz zwrócił uwagę, że zazwyczaj nie zauważamy powietrza — może być i tak, że będąc cząstką tego Ruchu nie widzimy go. A jest to niebywała wizja odnowy Kościoła, w której swoje miejsce mają i dzieci, i młodzież, i dorośli. Ks. Grzegorz przypomniał też jak widział Ruch ks. Blachnicki — Ruch nie istnieje dla siebie, ale dla Kościoła. I pytał — Czy Kościół widnieje przed nami jako wielkie zaproszenie, aby nim być? I przestrzegał przed budowaniem kapliczki, zamiast KOŚCIOŁA…
Kolejnym powodem dziękczynienia jest przekazana przez ks. Blachnickiego wizja Kościoła jako wspólnoty wspólnot. Zdarzają się problemy na linii oaza–parafia, Domowy Kościół–
–parafia, Domowy Kościół–
–Ruch — robi się bałagan, diabeł się cieszy. Ale gdy sięgniemy do wizji Ojca (do jego doktoratu, habilitacji) jest to uporządkowane.
Ks. Grzegorz bardzo wyraźnie mówił o tym, że dziękczynienie za dary jest konieczne — człowiek musi rozpoznać dar i musi być wdzięczny. I zadał nam pytanie — jak jest z kondycją Ruchu Światło–Życie dzisiaj. To zabrzmiało jak wyrzut sumienia „Ojciec widział Ruch jak orła, co szybuje wysoko, a my zamieniliśmy się w stada wróbelków”.
To, że istnieje Ruch Światło–
–Życie i że jesteśmy jego cząstką to wielki dar, ale i zobowiązanie. Potrzeba ewangelizacji, formacji i tego, byśmy byli zdolni do diakonii.
Na koniec ks. Grzegorz przypomniał 10 kroków ku dojrzałości chrześcijańskiej (Jezus Chrystus, Niepokalana, Duch Święty, Kościół, Słowo Boże, Modlitwa, Liturgia, Świadectwo, Nowa Kultura, Agape) jako sprecyzowanie charyzmatu Światło–Życie na każdym etapie życia człowieka. I modlił się
„Oby Duch święty za wstawiennictwem świętego Józefa dał nam poczucie zobowiązania i odpowiedzialności za Ruch”. Bowiem 30 lat daru — jakim jest dla nas Domowy Kościół to niewyobrażalne zobowiązanie.
Przyznam, że nie były to wszystko łatwe słowa. Ale mam ogromne przekonanie, że nie wolno nam pozwolić, by przebrzmiały bez echa. Że wymagają spokojnego namysłu, analizy, przemodlenia, rachunku sumienia… Aby nasze dziękczynienie przyniosło dobre owoce, aby wiodło nas dalej i wyżej, aby spojrzenie wstecz było zachętą do dalszej drogi.
Potem usłyszeliśmy trzy pełne Ducha świadectwa. Józefa i Alfred z Wrocławia z pokorą dziękowali Panu Bogu za wielkie dzieła jakie im uczynił, za przemianę ich życia. Zofia z Hanoweru (niestety z powodu choroby męża przyjechała sama) mówiła o wielkiej roli Ruchu w ich życiu i odpowiadaniu na powołanie Boże wreszcie świadectwo siostry Jadwigi — jak zawsze pełnej energii i humoru — o początkach Domowego Kościoła w Polsce i początku jej współpracy z ks. Blachnickim
(a także o tym, jak powstała nazwa Ruchu Światło–Życie).
Po świadectwach rozpoczęliśmy drogę krzyżową. Taką trochę nietypową — rozważania przy większości stacji były bardzo krótkie (i bardzo celne), zatrzymaliśmy się za to zdecydowanie dłużej przy stacji dwunastej.
Po drodze krzyżowej czas
„wolny” — czas na pokrzepienie sił, ogrzanie się i przede wszystkim na spotkanie, zamienienie choć kilku słów z osobami niewidzianymi nieraz od dawna. To też ogrzewa — serce.
O 18 rozpoczęła się Eucharystia pod przewodnictwem ks. bp. Stanisława Napierały, ordynariusza kaliskiego, koncelebrowana przez 33 kapłanów. Ks. Biskup w homilii mówił nam również o dziękowaniu, o postawie wdzięczności. I było widać, że dobrze mu było z nami. Na koniec Eucharystii — jak zawsze — odnowiony został Akt oddania Domowego Kościoła Ruchu Światło–Życie w opiekę św. Józefowi. Do kaplicy cudownego obrazu udał się ks. Biskup wraz Moderatorem Generalnym Ruchu, Moderatorem Krajowym Domowego Kościoła, Parą Krajową i kaliską Parą Diecezjalną. W obliczu wszystkich treści tego dnia modlitwa o wstawiennictwo św. Józefa za naszymi rodzicami i Ruchem była dla mnie przysłowiową kropką nad i.
Mam świadomość, że ta siódma pielgrzymka Domowego Kościoła (a siedem to biblijny symbol doskonałości, jak na początku przypomniał nam ks. Jan Mikulski) była bardzo ważna. Nie wiem, czy ważniejsza od innych (choć chyba rzeczywiście jeszcze liczniejsza — gdzie my się pomieścimy za rok?), ale ważna na ten czas. Odbieram ją jako wezwanie dla mnie osobiście i dla nas wszystkich do nieustannej wdzięczności za wszystko, co otrzymuję i otrzymujemy od Pana Boga na drodze formacji w Ruchu oraz do ciągłego przypominania sobie, że wszystko, naprawdę wszystko (i to co łatwe, i to, co trudne) jest darem. Darem i zobowiązaniem.