Biblia

(224 -listopad -grudzień2018)

Kamień obrazy

Łukasz Toboła, Krzysztof Jankowiak

Każdy z nas może stanąć wobec tekstu, który będzie dla niego trudny, niekiedy wzbudzi nawet przerażenie

Gdy dziś słyszymy zewsząd w Kościele zachęty do czytania Pisma Świętego, aż trudno uwierzyć że jeszcze kilkadziesiąt lat temu katolicy byli do lektury Biblii… zniechęcani. Przeważała wtedy obawa, że tekst biblijny może być zbyt trudny, że przeciętny wierzący sobie z nim nie poradzi, że może nawet stać się dla niego źródłem trudności w wierze, więc na wszelki wypadek lepiej, by Pisma Świętego… nie czytał.

Czasy się zmieniły, zmieniło się też katolickie podejście do Biblii. Nie zmieniła się natomiast sama Biblia. I nie ma co udawać – jej lektura nie zawsze jest łatwa. Każdy z nas może stanąć wobec tekstu, który będzie dla niego trudny, niekiedy wzbudzi nawet przerażenie. Drastyczne sytuacje, postępowanie bohaterów biblijnych daleko odbiegające od wzorów moralności, niekiedy niezrozumiałe dla nas postępowanie samego Boga. Jak sobie z tym poradzić? Chcemy wskazać na trzy sprawy.

Po pierwsze warto zastanowić się, czym jest Biblia, jak ja sam rozumiem jej rolę i znaczenie. Wciąż gdzieniegdzie pokutuje obraz Pisma Świętego jako nabożnej, umoralniającej czytanki ku pokrzepieniu serc i ukojeniu duszy. Takie spojrzenie przekreśla w istocie sens natchnienia Pisma Świętego i powód, dla którego – jak wierzymy – ono powstało. Tym powodem było przekonanie jego autorów  o autentycznej obecności Boga w dziejach człowieka. W dziejach takich, jakie rzeczywiście są – a więc pełne nie tylko budujących wydarzeń i pięknych historii, ale również pełne gwałtu, zdrady i zła. W Prologu Ewangelii Janowej, czytamy, że „Słowo stało się ciałem”. Tekst ten na pierwszym miejscu odnosi się do osoby Jezusa Chrystusa, niemniej stanowi nader użyteczną kwintesencję tego, co od wieków wybrzmiewało już w wierze Izraela – zwłaszcza jeśli porzucimy wygładzone brzmienie przekładu i sięgniemy do oryginału greckiego: „Słowo stało się mięsem”. Autor natchniony używa tutaj terminu sarks oznaczającego ciało ludzkie w całej jego fizyczności – podatne na ból, cierpienie, choroby, niekiedy budzące wręcz odrazę. Tekst natchniony jest pełnoprawnym dziełem człowieka w całej złożoności jego losów i uwikłań. Wymiar skandalu jest zatem poniekąd wpisany w istotę Pisma Świętego jako świadectwa Wcielenia.

Po drugie trudny tekst powinien stać się dla nas wezwaniem do poznania tła historyczno-kulturowego Pisma Świętego. Wiedza stanowi element prawdziwie dojrzałej wiary. Nawet największa gorliwość w wierze nie zastąpi i nie zrównoważy wiedzy. Dystans czasowy oraz ogrom różnic kulturowych dzielących nas i autorów biblijnych czyni koniecznym nieustanne zgłębianie tajników ich świata. Jeśli chcemy czytać Biblię i nie gorszyć się co drugim zdaniem, musimy choćby spróbować spojrzeć na nią oczami jej autorów.

Lektura Biblii powinna więc być pogłębiona przez lekturę o Biblii. Możemy sięgać do książek poświęconych Biblii, do czasopism, które przybliżają Pismo Święte, do specjalistycznych serwisów internetowych. Wybór jest duży – są publikacje mówiące ogólnie o Piśmie Świętym, przedstawiające świat biblijny, mówiące o poszczególnych księgach czy nawet poszczególnych postaciach. Znajdziemy zarówno rzeczy naukowe, jak i popularnonaukowe czy też przeznaczone dla zwykłego czytelnika, mające charakter popularny. Każdy więc znaleźć zarówno to, co mu odpowiada, jak i to, czego konkretnie potrzebuje na etapie, na jakim się znajduje.

Warto może wskazać w tym miejscu na książki szczególnie zajmujące się miejscami trudnymi. Książka „Najtrudniejsze stronice Biblii” Zenona Ziółkowskiego ukazywała się w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, dziś można ją nabyć raczej wyłącznie na allegro. Cały czas jest natomiast dostępna wydana przez Vocatio kilka lat temu obszerna praca „Trudne fragmenty Biblii”. Bez problemów można również kupić książkę kard. Ravasiego „Trudne miejsca w Ewangelii” – została w Polsce wydana w bieżącym roku. 

A co możemy zrobić, gdy już w toku lektury Biblii trafiamy na tekst, który budzi nasze wątpliwości? Najprostsza rzecz – sięgnąć do przypisów. Generalnie nie warto zaczynać czytania danego fragmentu od przypisów – przypisy nie są Słowem Bożym, nie powinny nam przesłaniać obcowania w samym tekstem biblijnym. Ich rola zaczyna się jednak właśnie wtedy, gdy stajemy wobec kwestii niezrozumiałych, trudnych dla nas.

Następnym krokiem może być sięgnięcie do komentarzy. Komentarze tłumaczą sens danego fragmentu, wyjaśniają jego znaczenie teologiczne. Krótkie komentarze zawiera Pismo Święte wydane przez Edycję Świętego Pawła (umieszczone są pod tekstem biblijnym, przypisy natomiast znajdują się na marginesie). Z kolei obszerne komentarze w swej czterotomowej edycji zawiera Biblia Poznańska, tłumaczenie wydawane przez Księgarnię św. Wojciecha. 

Inne komentarze to już osobne publikacje. Zwykły czytelnik Biblii niekoniecznie sięgnie po bardzo obszerne komentarze naukowe (zazwyczaj jedna księga jest w nich komentowana jest przez kilkaset stron dużego formatu), obok nich są jednak również komentarze o charakterze bardziej popularnym. Można tutaj wskazać wydany kilka lat temu „Komentarz teologiczno-pastoralny do Biblii Tysiąclecia” (wydawnictwo Pallottinum) oraz kilka zagranicznych komentarzy wydanych w Polsce przez wydawnictwo „Vocatio”. Wśród nich chcemy szczególnie polecić „Komentarz historyczno-kulturowy do Biblii Hebrajskiej” oraz „Komentarz historyczno-kulturowy do Nowego Testamentu”. Jak wskazują ich nazwy, te komentarze nie dokonują wykładu teologicznego a po prostu ukazują świat, w którym powstało Pismo Święte, wyjaśniają konteksty zwyczajów, tradycji czy szczegóły geograficzne lub przyrodnicze pojawiające się w konkretnych miejscach w Biblii.

Warto zaglądać również do słowników biblijnych. Słowniki dają przekrojowe spojrzenie na pojawiające w Piśmie Świętym pojęcia, miejsca i osoby, tłumaczą ich znaczenie i sens teologiczny.

Po trzecie to, że tekst jest dla nas trudny, wcale nie musi wynikać z tego, że zawiera jakieś drastyczne opisy, może to być nasz osobisty problem z przyjęciem konkretnego słowa. Do lektury Pisma Świętego przystępujemy zwykle z pewną własną wizją Pana Boga, zazwyczaj przykrojoną do naszych potrzeb i pragnień. Tymczasem tekst natchniony narodził się właśnie z takich doświadczeń, które wykraczały poza to, co człowiek przywykł o Bogu sądzić. Pokazuje nam, że doświadczenie Boga to zawsze „coś więcej” i „coś inaczej”, niż zwykliśmy się po nim spodziewać i że to „coś więcej” i „coś inaczej” nie zawsze oznacza jeszcze więcej dobra i jeszcze inne szczęście. Ukazują nam to bardzo dobitnie dramatyczne dzieje Hioba czy też proroka Jonasza. Nader często jest to takie „coś więcej”, którego nie jesteśmy w stanie unieść i takie „coś inaczej”, którego wcale nie chcemy. To więc, że tekst jest dla nas trudny, może więc również być wezwaniem do przemiany życia, do wyjścia poza utarte schematy, do rozpoczęcia czegoś zupełnie nowego.

Pismo Święte bywa dla nas kamieniem obrazy. Pytanie tylko, co z tym kamieniem zrobimy. O kamień można się potknąć i dotkliwie potłuc, można odkopnąć z pogardą jak najdalej od siebie, można wreszcie w kogoś nim rzucić (z mniejszą lub większą satysfakcją). Ale można też go podnieść, podjąć pewien wysiłek i uczynić zeń element czegoś sensownego i wartościowego.