Zaangażowanie społeczne

(129 -kwiecień2004)

Moja wiara a życie społeczne

Stefan Mazurek

Tak mało jeszcze jesteśmy chrześcijanami...
Tak mało w nas zmysłu społecznego...
Tak mało wiary w zdecydowany postęp...
Tak mało śmiałości inicjatywy społecznej...
Tak mało odwagi do pokazania, że tego — jednego — potrzeba...
Bezinteresowność w służbie potrzebie ludzkiej.

Stefan kardynał Wyszyński ,,Zapiski więzienne” 19.03.1955r.


Często nurtuje mnie problem, dlaczego w życiu świata zło jest tak bardzo widoczne, a dobro jakoś ukryte. Przyczyna tego tkwi w nas samych.
Ks. Franciszek. Blachnicki mówił: „Absolutnie nic dobrego nie może wyjść ze mnie i zostać ze mnie «wskrzeszone» ale wszystko dobre, najmniejsze odczucie i poruszenie musi wejść do mojej świadomości z góry, od Jezusa przez Niepokalaną! Być dobrym «świętym» oznacza tylko uczestniczyć w dobroci i świętości Jezusa” (Rekolekcje więzienne s. 37). Przeżywamy rekolekcje I stopnia, po których Jezus ma gościć i rozpalać nasze serce. Przeżywamy rekolekcje II stopnia, które mają nas uzdolnić, by Jezus promieniujący w naszym sercu ,,wychodził” z naszego serca do innych ludzi. Przeżywamy jeszcze wiele innych rekolekcji, które mają nas uzdalniać do dzielenia się z Jezusem z innymi ludźmi. Nasza postawa wewnętrzna musi być wypracowana na modlitwie i rozmyślaniu nad słowem Bożym, by w zetknięciu ze światem nas otaczającym wiedzieć jak postępować i co mówić.
Jeszcze raz przytoczę słowa ks. Franciszka Blachnickiego: „Być chrześcijaninem tzn. należeć do Chrystusa i myśleć, i czuć w swoim sercu z Chrystusem, to znaczy myśleć z troską, z poczuciem odpowiedzialności o braciach, o całym narodzie, o całym Kościele, a nawet o całej rodzinie ludzkiej. Chrześcijanin nie może prowadzić życia prywatnego, nie może się zamknąć w swoim świecie i myśleć wyłącznie o sobie” (Ewangelia wyzwolenia, s. 23 ). Społeczność, w której żyjemy, powinna się stawać coraz bardziej wspólnotą. We wspólnocie tkwi się całą osobą, a w społeczności — z racji różnych interesów; ze wspólnotą człowiek identyfikuje się całkowicie, ze społecznością — tylko fragmentarycznie. Gdy przypomnimy sobie biblijne przykazanie miłości bliźniego, staje się jasne, że nie chodzi tu o „dobre uczynki” świadczone bliźnim, ale o całe nastawienie człowieka i jego działalność w kierunku dobra wspólnoty ludzkiej.
Wartość ludzkiego zaangażowania dla innych ludzi mierzy się nie tyle efektami społecznymi ile jego jakością religijną. Działalność społeczna nabiera wtedy charakteru sakralnego. Postawa wobec drugiego człowieka, wobec świata jest postawą wobec Boga. Ludzie przyznający się do wiary w Boga powinni być rozpoznawani po miłości, po ich postawie społecznej. A nam (mi również), towarzyszy mała wiara w to co robimy, że dzięki naszemu zaangażowaniu może być lepiej. Często oczekujemy natychmiastowego efektu.
Brakuje często nam odwagi do stawiania sobie wymagań. Towarzyszy temu ucieczka od podejmowania decyzji, które niosą za sobą trwałe zobowiązania. Jednak dzięki wierze może się w nas dokonać całkowite przeobrażenie dotychczasowego sposobu myślenia, widzenia, odczuwania i przeżywania otaczającej nas rzeczywistości. Wiara zmienia naszą mentalność. I właśnie zmiana naszego, po chrześcijańsku pojmowanego życia, powinna pchać nas w walkę o lepsze jutro. Walka o dobro, to dawanie świadectwa prawdzie.
Można sobie postawić pytanie, gdy już od długiego czasu cieszymy się wymarzoną i oczekiwaną wolnością, czy jest łatwiej dawać świadectwo prawdzie, gdy okazuje się, że każda „prawda” jest dozwolona? Czy opowiadam się za tym co niepopularne?
Człowiek mądry kieruje się refleksją, mądrość nakazuje, by zwracać uwagę na to, co kto mówi i robi, a nie kto mówi i robi. Mądrość chroni przed emocjami i uczy dobrego życia. Mądrość prowadzi do poznania prawdy. Kiedy człowiek poznaje prawdę, staje się wolny. Wolność człowieka prowadzi do bezinteresownego daru z siebie. Bezinteresowność wyzwala śmiałość w podejmowaniu różnych inicjatyw, również społecznych. Dar z siebie, bezinteresowność, miłość, to oddanie siebie na służbę innych.
Nieskończona miłość Boga pozwala czynić w swoim najbliższym środowisku wiele dobra. Nastały takie czasy, że musimy zacząć się interesować sprawami, które nas dotyczą i wokół nas się dzieją. Nasze dzieci, szkoła, osiedle, dzielnica, gmina, parafia, to tylko niektóre możliwości brania udziału w życiu społecznym. Jak bardzo przed uczestnictwem w tym co nas dotyczy i wokół nas się dzieje, zasłaniamy się brakiem czasu, zmęczeniem. To przemawia nasze ,,ja” , ujawnia się nasz egoizm. Po co, dla kogo, czy warto, co z tego będę miał? — to tylko niektóre z wielu często stawianych pytań. Mam tylko jedną odpowiedź: czyste sumienie. Bo w tym co czynię lub przez to co czynię, może pobudzę kogoś do współpracy, do zastanowienia się, może poddam pomysł rozwiązania jakiegoś problemu, może będę mógł włączyć się w jakąś pożyteczną inicjatywę. Nie będę miał powodu narzekać że jest źle, że nic nie da się zrobić. Swoją postawą, przykładem i zaangażowaniem można uczynić wiele dobra.
Wobec częstych pytań, skąd mam na wszystko czas, odpowiadam: Pan Bóg tak kieruje wszystkimi moimi i rodziny sprawami i tak układa mój czas, nasz rodzinny czas, że można wszystkiemu podołać, niczego nie zaniedbując.
Swoje zamyślenie nad tym do czego jestem, jesteśmy wezwani, chciałbym zakończyć dwoma cytatami:

Siedem grzechów życia publicznego:
polityka bez zasad,
bogactwo bez pracy,
przyjemność bez sumienia,
mądrość bez charakteru,
handel bez moralności,
nauka bez człowieczeństwa,
kult bez ofiary
(Mahatma Gandhi)

„Jeżeli z dłoni Narodu wypadnie Ewangelia, nie uratują jego poziomu moralnego, społecznego, kulturalnego żadne manifesty czy programy”.
(Stefan Kardynał Wyszyński ,,Zapiski więzienne”)