Diakonia

(131 -lipiec -sierpień2004)

Nasza diakonia (świadectwo)

Jowita i Bogdan

Nigdy nie ma dobrego czasu na służbę — przeżyliśmy dosyć długi czas buntu

Nasza miłość poczęła się w czasie służby. Tak można by powiedzieć. Poznaliśmy się bowiem na Oazie Rekolekcyjnej Diakonii Życia w Kandytach na Mazurach. Oboje byliśmy tam animatorami. Pomimo wielu przeszkód różnej natury (m.in. dzielącej nas odległości — Bogdan mieszkał w Olsztynie, a ja we Wrocławiu) zawierzyliśmy tę relację Panu Jezusowi i widać zależało mu na nas, skoro trzy lata później rozpoczęliśmy wspólną drogę małżeńską.
Słowa „nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał” z naszego zaproszenia ślubnego cały czas nas upominają i kierują tam, gdzie Pan Jezus chce nas mieć.
Siedem lat uczymy się kochać miłością małżeńską i pomaga nam w tym formacja w Domowym Kościele. Oboje mamy za sobą czas indywidualnego wzrostu duchowego we wspólnotach młodzieżowych. I tam również zaczęła się nasza diakonia. Nie do końca z naszego wyboru, jakby Bożym przypadkiem każdego osobno Pan Bóg przyprowadził do Diakonii Życia. Mnie w 1989 r., a Bogdana w 1993 r. I tak już zostało.
Diakonia w naszym życiu, to wszystko to, co miało miejsce przed i po naszym ślubie.

Jowita przed ślubem
Diakonia – służba na rzecz wspólnoty — to pojęcie bardzo szybko pojawiło się w mojej świadomości, bo nasz ówczesny moderator ks. Władysław wszystkich mobilizował do służby. Kilka lat po pierwszym kontakcie z Diakonią Życia w naszej parafialnej wspólnocie już działała DŻ, a ja byłam jedną z osób ją animujących. Uzupełniająca formacja dotycząca płciowości dla młodych uczestników, organizowanie spotkań towarzyskich w duchu Nowej Kultury, posługiwanie w czasie wakacji prelekcjami na oazach, uczestnictwo w roli animatora na rekolekcjach letnich Diakonii Życia to praktyczny wymiar diakonii.
Przez kilka lat byłam odpowiedzialna za Diecezjalną Diakonię Życia we Wrocławiu, za spotkania i działania osób związanych ze służbą życiu, za kontakt z Centralną Diakonią Życia. W międzyczasie zaczęła się również posługa wśród narzeczonych w ramach przygotowania do Sakramentu Małżeństwa. I dla mnie to była konsekwencja formacji w Ruchu Światło–Życie, który wychowuje do diakonii w parafii.

Bogdan przed ślubem
Diakonia Życia dosyć szybko pochłonęła Bogdana, na początku głównie ze względu na deficyt mężczyzn a później dlatego, że stała się miejscem formacji i wzrostu naszej miłości. Bogdan posługiwał głównie jako animator na obozach Diakoni Życia dla dzieci na Mazurach i animator muzyczny. Pomagał mi również przy organizacji kursów przedmałżeńskich.

Nasza wspólna droga
Zawarliśmy Sakrament Małżeństwa, przeprowadziliśmy się do innej dzielnicy i chcieliśmy — tak jak Ruch nas uczy — zaangażować się w naszej parafii. Niestety nie okazało się to możliwe, ze względu na brak chęci współpracy ze strony naszego proboszcza. Dlatego pomimo rozdarcia serca i dalej trwającego pragnienia diakonii na rzecz lokalnej parafii, wróciliśmy do mojej macierzystej parafii. Tam od siedmiu lat jesteśmy w kręgu, od dwóch lat pełnimy posługę pary rejonowej. Nasze wejście do Domowego Kościoła nie kolidowało z dalszym trwaniem w Diakonii Życia. Teraz zaś szczególnie doświadczamy przenikania się tych dwóch rysów naszej służby. Jesteśmy jakby łącznikiem pomiędzy DŻ a Domowym Kościołem. Troszczymy się m.in. o przepływ informacji pomiędzy tymi strukturami.
Dwa lata temu w czasie wakacji udało nam się głosić prelekcje o tematyce DŻ do oaz odbywających się w okolicach Krościenka. I tu doświadczyliśmy ogromnej radości ze służby. Zgodziliśmy się na tę diakonię i bardzo nas Pan Bóg ubogacił, choć tylko On jeden wie, ile było lęków, obaw i niepewności. Pan Jezus to wszystko przemienił w ogromną radość służenia.
Moja posługa to nadal poradnia przedmałżeńska i uczenie metod naturalnego planowania rodziny wśród młodych ludzi pogubionych w tym co dobre, a co złe. Bogdan wspomaga mnie tutaj poprzez opiekę nad naszą dwójką dzieci.
Chcielibyśmy podzielić się jeszcze, tym czego doświadczyliśmy obejmując posługę pary rejonowej. Nigdy nie ma dobrego czasu na służbę. I u nas też tak było. Zgodziliśmy się kandydować, ale jak nas wybrano, to przeżyliśmy dosyć długi czas buntu. Bardzo trudno było nam się pogodzić z taką decyzją. Bo po ludzku był to czas bardzo niedogodny. Ale teraz po dwóch latach widzimy, że ta posługa przede wszystkim nas mobilizuje do przekraczania siebie, do wzrostu w wierze. To my duchowo zyskujemy. Boża ekonomia nie ma nic wspólnego z prawami rynku.
Diakonia Stowarzyszenia Ruchu Światło–Życie to znowu konsekwencja wielu lat trwania w Diakonii Życia. Świadomość odpowiedzialności za Ruch jest już wyryta w moim sercu, bo wszystko to, co mam jest owocem spotkania z Jezusem poprzez Ruch Światło–
–Życie. Ruchowi zawdzięczam to kim teraz jestem, więc jestem dłużnikiem.
Na razie na tym froncie jestem osamotniona, bo Bogdan uzupełnia brakujące elementy formacji, by stać się członkiem Stowarzyszenia. Ufamy, że niedługo to nastąpi.