Miłosierni jak Ojciec

(211 -lipiec -sierpień2016)

Wobec ciała

Jan Buczyński

Zatrzymanie się tylko na sprawach duchowych to ucieczka w fałszywe pięknoduchostwo

„Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” – to niezwykłe słowa Jezusa. Pokazuje On, że te uczynki to nie coś dodatkowego, jakieś wskazówki dla chętnych, którzy chcą zrobić coś „ekstra”, ponad to co potrzeba… ale to sam rdzeń życia według chrześcijańskiej moralności, sprawdzian tego, jak przyjmujemy Bożą miłość i jak (czy?) przekazujemy ją dalej. Spełnianie uczynków miłosierdzia to wreszcie – co powinno przejmować nas drżeniem – warunek niezbędny do stanięcia po prawej stronie Chrystusa, a nie po lewej; do uzyskania tytułu owcy, słuchającej Pasterza, a nie kozła, przeznaczonego na stracenie; do otrzymania miłosnego wezwania: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!” – a nie smutnego, tragicznego wniosku: „I pójdą ci na mękę wieczną”.

Głodnych nakarmić

Wydaje się, że to naturalne. Pod tym, że nikt nie powinien chodzić po ziemi głodnym, podpisze się również niewierzący. Potrzeba „zapewnienia chleba” to częste hasło, niesłusznie przypisywane jedynie socjalistom. Jak to często bywa, istotna jest nasza motywacja: czy to, że chcę nakarmić głodnego człowieka wynika z jakiejś mojej ideologii (wtedy to nie będzie chrześcijaństwo), czy z prawdziwej miłości do bliźniego, zgodnie z przykazaniem Jezusa? 

Niby to proste, ale gdy przychodzi „co do czego”, to okazuje się, że nie do końca. Zrzuciliśmy odpowiedzialność na pomoc charytatywną różnym instytucjom, przez co często nie potrafimy tak sami z siebie podać chleb głodnemu. Zarówno żebrakowi na ulicy, jak też ubogim sąsiadom, którym się „nie przelewa”. Niezwykle wartościowe są i okołoświąteczne akcje przygotowania paczek z żywnością, jak i codzienna pomoc dla głodnych. Warto zorientować się, czy obok nas ktoś nie jest po prostu głodny – wydaje się to dzisiaj dla niektórych abstrakcją, tymczasem oficjalne dane o marnowanej żywności, a jednocześnie o choćby niedożywionych dzieciach, są zatrważające.

Spragnionych napoić

W zasadzie to wezwanie mogłoby być wypowiedziane razem z poprzednim – w końcu i jedzenie i woda są nam niezbędne do życia. Woda to niemal 80% powierzchni Ziemi – to paradoks, że ciągle wielu ludzi odczuwa jej brak. Kto choć raz odczuwał prawdziwe pragnienie i suchość w gardle, ten dobrze rozumie, jak ciężko jest przetrwać długo w takim stanie.

W naszej kulturze poczęstowanie kogoś wodą, ale też innym napojem (kawą, herbatą), świadczy o dobrym wychowaniu, traktowaniu kogoś jak przynajmniej towarzysza danej chwili. Spragniony może być zarówno biedak na pustyni, nawet cała wioska, nie potrafiąca sobie sama poradzić z budową studni – wówczas warto wspomóc organizacje, które prowadzą takie inwestycje; ale nie powinniśmy się usprawiedliwiać, że to dotyczy jedynie jakichś nieznanych nam dalekich Afrykańczyków – spragniony może być bliżej nas, niż sądzimy!

Nagich przyodziać

Odzienie to – obok pożywienia – podstawowa potrzeba człowieka. Potrzebuje on okryć swoje ciało z dwóch powodów: bo jest mu zimno (tutaj ma znaczenie szerokość geograficzna, bo oczywiście inne potrzeby mają mieszkańcy koła podbiegunowego, a nawet chłodnej Północy, a zupełnie inne ludzie z okolic równika), oraz co w pewnym sensie ważniejsze, bo wstydzi się swojej nagości. Nawet, jeśli ktoś żyje w tropikach, to minimalne ubranie musi założyć, okryć te części ciała, których publiczne odkrycie wywołuje wstyd i zgorszenie, upokarza człowieka – dlatego, że jest mocno związana z intymną sferą seksualności, zarezerwowaną dla małżonków. 

Pan Jezus właśnie dlatego został, przed ukrzyżowaniem „z szat obnażony” – aby Go jeszcze bardziej poniżyć, pokazać że właściwie nic już nie ma, jest nagi. Nagość sprawia, że jesteśmy bezbronni, zupełnie odkryci przed drugą osobą. Nagość sama w sobie jest dobra i piękna (bo „tak nas Pan Bóg stworzył”), ale jednocześnie może być „użyta” w dobru (w miłości), jak też w złu (w gwałcie, przemocy itp.). 

Można w praktyczny sposób pomóc ludziom, potrzebującym odzienia: na przykład dzieląc się swoją nieużywaną odzieżą (ale koniecznie będącą w dobrym stanie, nie przeznaczoną na śmietnik!). Warto o tym pomyśleć, przy kolejnym przetrząsaniu naszych, zwykle załadowanych po brzegi, szaf.

 

To tylko fragment artykułu, całość w drukowanym "Wieczerniku".