Ludzkość w obłędzie
Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia agencje prasowe poinformowały, iż na mocy decyzji sądu amerykańskiego stanu New Jersey mieszkające tam pary homoseksualistów mogą legalnie adoptować dzieci. Na ekranach telewizyjnych pojawiły się obrazki pokazujące dwójkę tatusiów (?) z rozczuleniem patrzących na baraszkującego u ich stóp dwuletniego szkraba. Tym samym złamanych zostało wiele barier obyczajowych, moralnych i prawnych. Jednak, wbrew temu. co sądzi (uważająca się za postępową) część zachodniej opinii publicznej, w stanie New Jersey nie doszło do rozszerzenia granic ludzkiej wolności, w tym przypadku wolności homoseksualistów do posiadania dzieci, których w sposób naturalny spłodzić nie mogą. Stało się coś znacznie gorszego. W majestacie decyzji sądu została ograniczona wolność człowieka, który nie tylko nie zdaje sobie z tego sprawy, ale nie może też w żaden sposób przed tą decyzją się bronić. Wolność adoptowanego dziecka, jego prawo do normalnego rozwoju.
Nie chcę pisać o bezpośrednich niebezpieczeństwach zagrażających temu nieszczęsnemu dziecku, o możliwej groźbie wykorzystywania go przez "rodziców" (ostatecznie nie każdy homoseksualista jest pedofilem, choć z drugiej strony powszechnie wiadomo o rozwiązłości typowej dla tego środowiska, czego sami homoseksualiści nie skrywają). Nie mam zamiaru wdawać się w rozważania na temat istoty homoseksualizmu. To nieistotne, czy erotyczna fascynacja osobnikami tej samej płci jest warunkowana genetycznie, wynika z wychowania lub okoliczności życiowych, na przykład uwiedzenia w dzieciństwie, czy też jest efektem ciekawości, chęci poszukiwania nowych doznań. Nie chcę polemizować z głoszonymi przez samych homoseksualistów i ich "postępowych" heteroseksualnych sojuszników tezami o równouprawnieniu różnych tzw. orientacji seksualnych. Nie chcę rozstrzygać, czy homoseksualizm jest zboczeniem, chorobą, czy też raczej mieszczącą się w dopuszczalnych granicach odmiennością. Nie będę używać argumentów religijnych, moralnych czy estetycznych. Nie będę, ponieważ jedna, fundamentalna kwestia, nie podlega moim zdaniem dyskusji. Niezależnie od jakichkolwiek interpretacji homoseksualizm to zjawisko odbiegające od normy, sprzeczne z ludzką naturą, w której sfery erotyki, biologicznych popędów i uczuć powiązane zostały ze sobą w jednym celu. Dla prokreacji i zachowania ciągłości gatunku.
Pewne jest jeszcze coś innego. Prawidłowy rozwój psychiczny i emocjonalny dziecka uzależniony jest od wychowania w pełnej rodzinie. Z matką i ojcem, razem i z osobna zaspokajającymi różnorodne potrzeby dziecka, przekazującymi mu i utrwalającymi wzorce zachowań niezbędne dla samodzielnego funkcjonowania w społeczeństwie. Nikomu nie trzeba chyba przypominać obrazków nieszczęśliwych wychowanków domów małego dziecka, pozbawionych rodzinnego ciepła. Nie trzeba też chyba po raz kolejny przywoływać statystyk, udowadniających, jak wielka część patologicznych zachowań jest dziełem ludzi wychowanych w rodzinach niepełnych, pozbawionych opieki jednego z rodziców. A w takiej właśnie "rodzinie" został umieszczony ów anonimowy chłopczyk z New Jersey, który nigdy nie będzie mógł wypowiedzieć pierwszego, najważniejszego dla każdego człowieka słowa: "mama".
Dziecko wychowujące się w normalnej, pełnej rodzinie, poznaje świat w całej jego złożoności. Obcując na co dzień z męskością ojca i kobiecością matki uczy się zachowań warunkujących całe jego dojrzałe życie. Obserwując postępowanie rodziców, w naturalny sposób traktując ich jako wzorce, młodziutki człowiek uczy się wzajemnych zależności między przedstawicielami obu płci, dokonuje samoidentyfikacji, czyli po prostu uczy się być kobietą lub mężczyzną z całym bagażem uwarunkowań emocjonalnych .
Tej możliwości chłopczyk z New Jersey został pozbawiony. Szokująca decyzja sądu zabrała temu dziecku szansę normalnego rozwoju.Nigdy nie będzie mężczyzną, bo męskość kształtuje się między innymi właśnie w konfrontacji z kobiecością. Stykając się na co dzień z nienaturalnym wzorcem zachowań, nienaturalnym stosunkiem na linii mężczyzna - mężczyzna, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa uzna go za swój własny. Chcąc nie chcąc zostanie homoseksualistą, czy - jak to zwykło się ostatnio mówić - kochającym inaczej. I znów nie trzeba zapewne przypominać opowieści tych gejów, którzy mówili publicznie, jak wielką rolę w ukształtowaniu ich psychiki odegrały doświadczenia z dzieciństwa czy wychowanie.
Koronnym argumentem agresywnych homoseksualistów domagających się oficjalnego uznania swej "orientacji seksualnej" za jedną z norm i przyznania im z tego powodu wszelakich praw (z prawem do adopcji włącznie) jest stworzenie wszystkim możliwości wyboru "sposobu kochania". Zwolennicy tej opcji nie dostrzegają jednak, że dziecko skazane na życie w takiej homoseksualnej "rodzinie" takiej możliwości zostaje pozbawione. Zaraża się wzorcami, których najpewniej wcale nie musi akceptować. Dlatego życzyłbym wspomnianemu sądowi, władzom stanu New Jersey, a wreszcie rządowi USA by za kilkanaście lat ów młody mężczyzna wytoczył im proces o pozbawienie go - jako dziecka - możliwości normalnego rozwoju. O skazanie go na życie w nienaturalnym otoczeniu, na "kochanie inaczej" , które dla niego wcale nie musi być wartością.
A polskim sądom życzę, by nigdy nie musiały rozstrzygać podobnych kwestii. New Jersey leży co prawda daleko, a rodzime siły postępu dopiero zaczynają sięgać po rząd dusz, ale już dziś powinniśmy zapobiegać podobnym sytuacjom. Wkrótce znajdziemy się w Unii Europejskiej, a parlament jednoczącej się Europy dał już wyraz swej przychylności dla homoseksualnych adopcji. Wchodząc do Unii Polska powinna być przygotowana także na starcie z grożącym nam wszystkim obłędem.
Włodzimierz Jurasz
(Gość Niedzielny 12/1998)
|
|
|
|
|