Kościół i kobiety
W Liście apostolskim do kobiet z 1995 r. po wyrażeniu żalu z powodu rozmaitych zniewag wyrządzonych kobiecej godności na przestrzeni wieków, Jan Paweł II mówi: "Jeśli obiektywna wina, zwłaszcza w konkretnych historycznych kontekstach, powstawała po stronie całego niemal Kościoła, bardzo za to przepraszam". Uczciwie muszę przyznać, że te piękne przeprosiny nie spotkały się z odpowiednio łaskawym przyjęciem w kręgach, w których Kościół jest uznawany za instytucję seksistowską. Byłam zaskoczona, gdy stojąc na czele delegacji Stolicy Apostolskiej na pekińską konferencję na temat kobiet, musiałam odpowiadać na liczne pytania o to, dlaczego reprezentuję instytucję traktującą kobiety jak obywateli drugiej kategorii.
Słysząc te zjadliwe oskarżenia o seksizm w Kościele, mam ochotę zapytać: "W porównaniu z jaką inną instytucją?". Czyż to nie Kościół zdobył szerokie uznanie dla nowatorskiej idei nierozerwalności małżeństwa - w społeczeństwach, w których mężczyźnie przysługiwało zwyczajowe prawo oddalenia żony? Czy nie spowodował wzrostu silnych, samorządnych zakonów żeńskich w średniowieczu? Czy nie był pionierem w dziedzinie kształcenia kobiet w krajach, gdzie większość instytucji nie obchodził intelektualny rozwój dziewcząt? Nikt, kto posiada choć trochę wiedzy historycznej, nie może zaprzeczyć, że nadejście chrześcijaństwa wzmocniło pozycję kobiety. W ostatnich latach Stolica Apostolska jawi się pośród różnych międzynarodowych gremiów jako jeden z najbardziej oddanych ambasadorów kwestii społecznej i ekonomicznej sprawiedliwości w stosunku do kobiet. Kościół jest jednym z niewielu aktorów sceny politycznej kładących nacisk zarówno na szacunek dla roli kobiety w rodzinie, jak i popierających dążenia kobiet do pełnego uczestnictwa w życiu społecznym i gospodarczym.
Na to wszystko policja płci ma tylko jedną krzykliwą odpowiedź: Kościół jest seksistowski, ponieważ nie zezwala na święcenia kapłańskie kobiet. Nie miejsce tu na dyskusję na temat komplementarności i powszechnego powołania do świętości. Zapytajmy tylko: Czym różni się pozycja kobiety w Kościele katolickim od pozycji kobiet w Kościołach dopuszczających udzielanie im święceń kapłańskich? O dziwo, wiele osób mających obsesję na punkcie święceń, zdaje się nie zauważać wzrastającej liczby funkcji duszpasterskich i związanych z posługą, które ongiś były zarezerwowane dla księży, a dziś sprawowane są przez kobiety. Dla policji płci, nie robiącej zwykle ceregieli z nadmiernym przeciążeniem władzą, te rozszerzone możliwości posługi nic nie znaczą. Interesują ją bowiem tylko pozycja przywódcza. Nie bacząc na niewłaściwość analogii między Kościołem a firmą czy instytucją publiczną, rozważmy tę kwestię za pomocą jej własnych pojęć. Kto dziś zarządza drugim największym na świecie systemem służby zdrowia? Czy czasem nie dynamiczne, katolickie menadżerki (głównie siostry zakonne)? Kto posiada największy na świecie system nauczania na poziomie szkół podstawowych i średnich? Czy nie zarządzają nim w większości katolickie kobiety, świeckie i zakonnice, pracujące jako nauczycielki, dyrektorzy, kuratorzy? Skąd więc pomysł, by do uzyskania funkcji liderki w Kościele konieczne były święcenia kapłańskie? Przypuszczam, że Arcybiskup Kalkuty jest dobrym administratorem, ale czy Matka Teresa była liderem w mniejszym niż on stopniu?
Co więcej, wydaje się, że Jan Paweł II coraz bardziej zdecydowanie prowadzi Kościół, by szybciej i dalej podążał tymi tropami. Kilkakrotnie zwracał się do kobiet, by "przyjęły nowe formy przewodzenia w służbie... i aby wszystkie instytucje kościelne z wdzięcznością przyjęły ten wkład kobiet". Papież nie pozostaje gołosłowny, nominując niespotykaną dotąd liczbę kobiet do papieskich rad i akademii.
Gdyby spytać, czy Kościół katolicki uczynił wystarczająco dużo, by dostosować swe struktury do zasady, że mężczyźni i kobiety są równorzędnymi partnerami w tajemnicy odkupienia, Jan Paweł II, co jasno wynika z jego pism, jako pierwszy udzieliłby odpowiedzi negatywnej. Choć Kościół nie potrafi czasem sprostać swoim własnym aspiracjom, to jednak - gdy w grę wchodzi jego działalność na rzecz poszanowania godności kobiet, w porównaniu z innymi instytucjami ma prawo do chluby.
Mary Ann Glendon
(fragment artykułu "Skrucha w wieku zamętu" opublikowanego w amerykańskim czasopiśmie "First Things" z listopada 1997 r.; przedruk za dodatkiem "Gościa Niedzielnego" "Azymut" z 12 IV 1998 r.)
|
|
|
|
|