Na drodze donikąd.
Opowieść o dziewczynie, która dobrze zaczęła, ale uległa.
Julia wygląda naprawdę ślicznie, gdy się śmieje. Jej uśmiech rozjaśnia całą twarz, na policzkach powstają dwa dołki, a zielone oczy błyszczą radośnie. Jednak są chwile, gdy jej wzrok staje się smutny, a ramiona opadają - nadal jeszcze przeżywa bolesny cios, którego doznała.
Kiedy dorastałam, nie musiałam się o nic martwić. Z rodzicami wszystko się układało, byłam pewna siebie i byłam pewna swojej wiary. Wiedziałam, że są rzeczy, których po prostu nie należy robić.
Byłam zaangażowana we wspólnocie młodzieżowej, miałam przyjaciół, uprawiałam sport, a szczególnie lubiłam piłkę nożną. Niski wzrost nie przeszkadzał mi w twardej grze i byłam na tyle dobra, że przyjęto mnie do drużyny, która zdobyła mistrzostwo szkoły.
Wydawało się, że szczęśliwe, wolne od trosk życie Julii stało się jeszcze piękniejsze, gdy przeszła do trzeciej klasy ogólniaka i poznała Konrada.
Na początku naszej znajomości wszystko wydawało się takie wspaniałe. Dużo ze sobą rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się i potrafiliśmy ograniczyć fizyczna bliskość. Moi rodzice lubili Konrada, co było dla mnie ważne.
Później zaczął być wobec mnie zaborczy. Był zazdrosny o piłkę nożną, o moją rodzinę i znajomych. Pragnął być w centrum mojego życia i zaczął mną manipulować. Stał się bardzo sarkastyczny i wyśmiewał moje religijne przekonania. Zaczął kwestionować wszystko, w co wierzyłam. Dobrze wiedział, jakie struny pociągnąć, i w końcu zdominował moje życie.
Kiedy nadeszło lato, byliśmy ze sobą cały czas. Szliśmy do jego domu (lub do mnie), gdy nasi rodzice byli nieobecni. Zawsze gdy byliśmy razem, powoli przesuwaliśmy granicę bliskości fizycznej.
Zły ruch
Pewnego dnia, kiedy byliśmy sami, rzucił mnie na łóżko, nie zwracając uwagi, gdy mówiłam, że nie chcę współżyć. Powinnam go wtedy odepchnąć i uciec, ale tego nie zrobiłam. Przypominam sobie, że pomyślałam: "Jeśli pozwoliłam mu posunąć się tak daleko, nie mam teraz prawa go zatrzymywać".
Zrobiliśmy to, lecz później czułam się okropnie. Przecież zawsze sobie mówiłam, że pozostanę dziewicą do czasu małżeństwa.
Od tego czasu Konrad oczekiwał, że Julia będzie zawsze mu uległa.
Dzisiaj wiem, że jeśli zrobisz coś złego, a później pragniesz przestać, możesz to zrobić .Jednak wtedy tak źle myślałam o sobie, że uważałam: Muszę zostać z Konradem, ponieważ żaden inny chłopak nie zainteresuje się mną.
Rodzice widzieli, że jestem przygnębiona i starali się ze mną rozmawiać. W końcu zabronili mi widywania się z Konradem. Jednak w tym czasie on miał już nade mną taka kontrolę, że zignorowałam polecenie rodziców. Pomimo ostrzeżeń, w dalszym ciągu potajemnie się z nim spotykałam.
Po świętach Bożego Narodzenia, gdy Julia była w ostatniej klasie ogólniaka, przyjaciółka powiedziała jej:
- Julia, dzieje się cos beznadziejnego! Zawsze byłaś taka szczęśliwa, uśmiechnięta, pełna życia. Nigdy nie robiłaś niczego złego. A teraz stale chodzisz przybita. Wegetujesz jak roślina. OBUDŹ SIĘ!
Słowa Marty uderzyły mnie celnie! Dodała mi odwagi, której potrzebowałam by zerwać.
Nieoczekiwany zwrot
Julia szła w dobrym kierunku... dopóki nie zgodziła się iść z Konradem na studniówkę. Natychmiast znalazła się na tej samej emocjonalnej huśtawce. Dwa tygodnie później zaszła w ciążę.
Nigdy wcześniej nie stosowała środków antykoncepcyjnych.
Zawsze miałam fart. Nigdy nie sądziłam, że to ja mogę zajść w ciążę. Potem za bardzo się wstydziłam, żeby powiedzieć o tym rodzicom. Wiedziałam, że ich zawiodłam, bałam się ich zranić i zrujnować ich życie.
Razem z Konradem postanowiliśmy: aborcja. Wiedziałam, że we mnie jest nowe życie, lecz nie myślałam o dziecku. Byłam niespokojna o moje życie i bałam się poświęcenia, gdybym zdecydowała się na dziecko.
Odłożyłam zabieg na trzy dni przed wyjazdem na uczelnię. Kiedy przyjechałam do szpitala, okazało się, że popłatałam daty - miałam przyjść następnego dnia. Nie mogłam przyjść nazajutrz, więc byłam naprawdę załamana.
Siedziałam w poczekalni rozmyślając: "Jak zachowaliby się rodzice, gdybym im powiedziała? Chyba nie przestaliby mnie kochać... Jeśli dowiedzieliby się, że usunęłam ciążę, to by ich zabiło.
W końcu wstałam i podjęłam decyzję. "Nie mogę tego zrobić!"
Lekarka w poradni była beznadziejna! Zachowywała się tak jak bym marnowała jej czas. Wystawiła mi rachunek za wizytę.
Trudna przyszłość
Konrad był wściekły, gdy dowiedział się, że Julia nie usunęła ciąży.
Był to początek naszego końca. Musiałam o tym wszystkim powiedzieć rodzicom, ponieważ oczekiwali, że wyjadę na uczelnię. Mama dostała histerii.
- Jak mogłaś mi to zrobić? - krzyczała.
Zwątpiłam we wszystko, gdy jej twarz wykrzywił gniew.
- Ty...ty nie jesteś dziewczyną, którą wychowałam!
Tata starał się załagodzić sytuacje. Powiedział:
- Julia, popełniłaś błąd, ale nadal jesteś nasza córką! - Jego słowa wiele dla mnie znaczyły.
Po pewnym czasie mama pogodziła się z ciążą Julii. Wiele problemów wynikało z tego, że rodzicom powiedziała o wszystkim trzy miesiące po tym, jak zauważyła, że jest w ciąży.
Kiedy mam zaakceptowała moja sytuację, naprawdę mi pomagała i okazywała wsparcie. Nakłoniła mnie nawet, żebym zrobiła rozeznanie na uczelni. Zapisałam się, pomimo, że rok już się zaczął.
Mama również znalazła chrześcijańską agencję adopcyjną, która szukała domów zastępczych, w których kobiety w ciąży mogły poczekać do chwili narodzenia dziecka. Później przeprowadziłam się do jednego z nich i codziennie wieczorem rozmawiałyśmy z mamą przez telefon. Pod koniec ciąży byłyśmy sobie naprawdę bliskie.
Następne miesiące były najbardziej samotnym okresem w życiu Julii. Ojciec często zapraszał ją na śniadania, ale dziewczyna unikała dawnych znajomych i nawiązywania nowych znajomości na uczelni. A Konrad? Przestał się z nią widywać.
Ale Bóg był blisko. On nigdy nie odszedł ode mnie, nie zostawił mnie samej. Im bardziej pogłębiała się moja więź z Chrystusem, tym bardziej pomagał mi dojrzeć sprawy, które powinnam była zauważyć dawno temu. Odkryłam, ze Konrad traktował mnie nieuczciwie i zrozumiałam, jak niezdrowe były nasze kontakty.
Szukałam Bożej pomocy i prosiłam o przebaczenie. Szczerze pokutowałam - żałowałam nie tylko tego ze pogmatwałam sobie życie, lecz także, że zawiodłam Boga.
W mojej więzi z Chrystusem zaszła tak radykalna zmiana, że czułam się zupełnie inną osobą! Z jednej strony byłam naprawdę samotna, ponieważ nadal wstydziłam się kogoś spotkać, nawet Martę. Z drugiej strony, spędzałam wiele czasu z Bogiem, czytałam Biblię i modliłam się.
Rozstane drogi
Julia musiała podjąć trudną decyzję: zatrzymać dziecko czy oddać je od adopcji. (...)
Moje dziecko powinno mieć matkę, która byłaby w domu, by się nim opiekować. Pragnęłam, aby oprócz matki miało i ojca. (...)
W końcu tata powiedział: Chcę żebyś wiedziała, że będę cię wspierał bez względu na to, co postanowisz. Jednak wydaje mi się, że adopcja byłaby najwłaściwszą decyzją. Wiem, że myślisz o swoim dziecku, lecz ja martwię się o moje dziecko. Czy naprawdę jesteś gotowa już teraz zostać matką? - Szczerość taty bardzo mi pomogła.
Zaczęłam przygotowania do adopcji.
Ostatni akt
Julia opisuje swój pobyt w szpitalu jako trudny. Miała długi i ciężki poród. (...)
Następnego dnia, po spędzeniu około dwudziestu minut z dzieckiem, Julia opuściła szpital. (...)
Później już nic nie pamiętam, prócz tego, że leżałam na kanapie z głowa w kolanach mamy płakałam. Trwało to dwa dni. Nie wiedziałam, że można tak płakać. (...)
Julia przyłączyła się do grupy, mającej na celu pomagać naturalnym matkom, i wszystkie swoje zajęcia planuje tak, żeby móc uczestniczyć w spotkaniach. Czasami dopadało ją tak silne pragnienie potrzymania swojego dziecka, że aż drżała cała. Jednak powoli wróciła do siebie. Julia jest teraz mężatką i mamą rocznego chłopca. Wraz z mężem są bardzo zaangażowani w swoim kościele.
S.Shellenberger i G. Johnson
"Abecadło miłości", "Vocatio" 1997
|