Nie pękaj?
"Nie pękaj! Prezerwatywa jest O.K." - wielkie plakaty z takim właśnie hasłem pojawiły się latem na ulicach naszych miast. Protesty wobec ich treści kwitowano krótko jako "głos Ciemnogrodu". Z podobnymi reakcjami spotykają się krytyczne uwagi wobec czasopism przeznaczonych dla młodzieży czy niektórych podręczników edukacji seksualnej.
Kto ma rację? Czy krytyka jest słuszna, czy też jest ona przejawem "zacietrzewienia ideologicznego, niedostosowania do dzisiejszych czasów"? W wyrobieniu sobie zdania na ten temat może pomóc poniższa wypowiedź. W dyskusji na łamach miesięcznika "Twoje Dziecko" wypowiedziała się osoba dyżurująca przy warszawskim telefonie zaufania "Gdy Twoim problemem jest ciąża" (0 22 628 95 24).
Odbieram kilka, a nawet kilkanaście telefonów dziennie. (...) Przerażające jest to, że z problemem ciąży dzwonią do nas coraz młodsze dziewczyny, ostatnio nawet trzynasto-, czternastolatki. Uważam, że nadszedł najwyższy czas, żeby bić na alarm. Zalewająca rynek i popularna wśród młodzieży prasa adresowana do nastolatków propaguje wczesne rozpoczynanie współżycia płciowego, koncentruje się na jego technicznej stronie, na fizjologii i tą droga demoralizuje i deprawuje. Efektami tej "edukacji" są, między innymi, bardzo liczne, niechciane ciąże. Nastoletnia matka nie potrafiąca sprostać swojemu przedwczesnemu macierzyństwu, dzieci wychowywane bez ojców, babcie, które przejmują rolę matek - oto obraz wyłaniający się z rozmów, które codziennie prowadzę.
Dorosłe dziewczyny, które stają przed wyborem - małżeństwo z powodu ciąży czy samotne wychowywanie dziecka, staramy się motywować do wyjścia za mąż za ojca dziecka, o ile istnieje między nimi jakaś więź, a nie jest to jedynie przypadkowy przelotny związek. Jeśli można uratować tę parę, jeśli są jakieś szanse na dalsze wspólne życie i stworzenie dziecku domu, należy podjąć ten wysiłek. Natomiast małżeństwo oparte wyłącznie na przymusie, podyktowane jedynie ciążą jest po prostu nieuczciwe i nic dobrego z takiej decyzji wyniknąć nie może.
Trzeba skończyć z propagandą seksu i nie mydlić oczu młodym ludziom rzekomą skutecznością "zabezpieczeń". Codziennie mam po kilka telefonów spanikowanych młodych osób, którym pękła prezerwatywa i nie wiedzą, co teraz robić. Dorośli powinni w końcu poczuć się odpowiedzialni za tragiczne skutki przeerotyzowania rzeczywistości, w której dorastają nasze dzieci.
"Twoje dziecko" 11/1997
|
|
|
|
|