Trudne pytania
Statystycznie biorąc para współżyjąca ze sobą bez jakichkolwiek ograniczeń, ma każdego miesiąca ok. 18% szans na poczęcie dziecka. Poczęcie następuje więc w czasie ok. 4 - 5 miesięcy.
Większość par pragnących mieć dzieci oczekuje, że ich zbliżenia zaowocują w ciągu roku. Gdy tak się nie dzieje, zaczynają szukać rady u specjalisty.
Lekarz przeprowadza wywiad z małżonkami, sprawdza prowadzone przez nich obserwacje cyklu, bada zarówno kobietę jak i mężczyznę.
W około 30 % - 40 % przypadków niepłodność występuje u mężczyzny. Badanie i leczenie jej jest związane między innymi z laboratoryjnym, zwykle wielokrotnym badaniem spermy. Wiążą się z tym bardzo poważne problemy moralne, którymi chciałabym zająć się w tym artykule.
Samo laboratoryjne badanie nasienia nie budzi zastrzeżeń moralnych i w zasadzie odpowiada nauce Kościoła. Wręcz zachęca się ludzi do kontynuowania badań, aby zapobiec przyczynom niepłodności, umożliwić jej leczenie, by małżonkowie niepłodni mogli stać się zdolni do prokreacji, zachowując swą osobową godność, a także godność dziecka. Dla większości małżonków bardzo duży problem stanowi jednak badanie, któremu zostaje poddany mężczyzna, a to ze względu na sposób pozyskiwania spermy rozpowszechniony w naszym kraju. W Polsce nasienie uzyskuje się najczęściej na drodze masturbacji. Mężczyźnie wręcza się pojemnik, każe przejść do ubikacji lub pokoju obok i wrócić za chwilę z zawartością.
Małżonkowie katoliccy najczęściej zaczynają mieć w tym momencie wątpliwości natury moralnej. Pragną więc poznać stanowisko Kościoła. Jeden z mężczyzn tak opisał swoje poszukiwania: "We mnie była bardzo mocna świadomość posłuszeństwa Kościołowi. Wiedziałem, że nie jest to w teologii temat zamknięty, że jest różnie interpretowany, natomiast szukałem oficjalnych oświadczeń Kościoła. Jeździłem, pytałem różnych profesorów, dla wielu z nich był to twardy orzech do zgryzienia, nie potrafili mi jednoznacznie poradzić, jedni mówili tak drudzy inaczej. Któryś z księży powiedział nawet, powołując się na znalezioną gdzieś interpretację, żebym poszedł zrobić badania, a on bierze na siebie odpowiedzialność."
Co robią więc małżonkowie stojący przed tym problemem? Jedni nie będąc absolutnie pewni nie zrobią tych badań, drudzy mimo wątpliwości przy silnej chęci posiadania potomstwa i braku alternatywy zgodzą się na nie, żyjąc później w ciągłym przeświadczeniu, że być może ciężko zgrzeszyli, jeszcze inni zrobią badania bez zahamowań wychodząc z założenia, że skoro Kościół nie ma sprecyzowanego zdania na ten temat, to nie może być to coś z gruntu złego. Czyżby najszczęśliwszymi mieli okazać się ci, którym nawet nie przyjdzie do głowy, że może to dla kogokolwiek stanowić problem?
Mających wątpliwości moralne zainteresuje z pewnością fakt, że istnieją na świecie także inne metody pozyskiwania nasienia do badań. Jedną z nich jest pobranie nasienia podczas stosunku z użyciem prezerwatywy z dziurką. Podczas wytrysku część spermy dostaje się do pochwy a część zostaje w prezerwatywie. Zwykła prezerwatywa nie nadaje się do tego celu ponieważ jest wykonana z lateksu, który ma właściwości plemnikobójcze. W niektórych krajach stosuje się specjalne prezerwatywy do celów medycznych, wykonane z silikonu, który jest obojętny dla plemników. Niestety jest to towar bardzo drogi i trudno osiągalny na naszym rynku. Poza tym nasienie trzeba by przewieźć do laboratorium w ciągu pół godziny, gdyż później nie można by właściwie ocenić jego jakości. Współżycie zaś "na gwizdek" w pokoju obok gabinetu lekarskiego, wydaje się być pogwałceniem intymności i godności aktu małżeńskiego.
Drugą metodą jest pobieranie nasienia poprzez biopsję najądrza. Niestety jest to metoda inwazyjna i nieobojętna dla stanu zdrowia pacjenta. Należałoby więc zastanowić się, czy wykorzystanie jej, w momencie gdy istnieją inne metody, nie jest działaniem przeciwko swojemu zdrowiu, a zatem wykroczeniem przeciwko piątemu przykazaniu ?
Można by sądzić, że pobranie płynu nasiennego bezpośrednio po normalnym współżyciu będzie wyjściem z sytuacji. Jednakże, dla celów badawczych po zmieszaniu się spermy z wydzieliną dróg rodnych kobiety, nie daje już ona pełnego obrazu jakości. Takie badanie jest jednak wykorzystywane do obserwacji wędrówki plemników w śluzie, co ma znaczenie diagnostyczne, ale dla oceny śluzu.
Jakie jest więc rozwiązanie tego dylematu? Nie zamierzam udzielać tutaj łatwych odpowiedzi, zwłaszcza zaś nie zamierzam zastępować w ich udzieleniu Urzędu Nauczycielskiego Kościoła. Pewne zasady są tutaj oczywiste. Oczywista jest moralna niedopuszczalność masturbacji. Oczywiste jest również, że choć małżonkowie mają prawo (i obowiązek) posiadania dzieci, nie jest to prawo, do realizacji którego powinni dążyć za wszelką cenę.
Jak jednak widać choćby z opisanych poszukiwań prowadzonych przez jednego z mężów, zasady jakimi należy kierować się w tej konkretnej sytuacji nie dla wszystkich są jasne. Wydaje się, że bardzo potrzebna byłaby oficjalna wypowiedź Kościoła w tej kwestii. Z jednej strony rozwiązałaby opisane powyżej dylematy, z drugiej zaś mogłaby stanowić argument w rozmowach z przedstawicielami świata medycznego. Powołanie się na konflikt sumienia byłoby racją uzasadniającą zastosowanie właściwej metody badawczej, zarazem zaś mogłoby dopingować świat nauki do poszukiwań nowych metod, które umożliwiłyby przeprowadzenie koniecznych badań nie powodując wątpliwości moralnych u osób wierzących.
Danuta Dymaczewska
(wykorzystano fragmenty artykułów opublikowanych w "Fundamentach Rodziny" nr 2'95, 2'96 i 2'97)
|
|
|
|
|