Ile dzieci...
Nie da się tego powiedzieć. Nie ma w nauce Kościoła podanej żadnej optymalnej liczby. Jest napisane: "tyle, ile jesteście w stanie w warunkach dobrych, godnych człowieka wychować". W warunkach godnych człowieka. Dla jednego to będzie chleb z masłem, dla innego to będzie bułka z szynką. Dla jednego będzie to jeden pokoik, a dla kogoś innego musi być willa. Nikt wam nie może narzucić, ile macie mieć dzieci, kiedy macie mieć dzieci, jakie mają być przerwy między dziećmi. To wy w swojej roztropności, ale i wielkoduszności macie o tym decydować.
Wydaje się, że w Polsce jest ostatnio znacznie więcej ludzi przesadnie roztropnych niż wielkodusznych. Myślą tylko o tym, jakie to będą trudności - i dzieci w naszych rodzinach jest bardzo mało. Jest tak, że ponad 30% małżeństw nie ma dzieci w ogóle; następnie dwadzieścia kilka procent ma 1 dziecko, duża część więcej nie planowała nigdy; potem następne dwadzieścia kilka procent ma dwójkę dzieci. Większość małżeństw w Polsce ma 0, 1 lub 2 dzieci. Tłumaczy się: "Warunki materialne są ciężkie". Proszę zauważyć, że prawie każdy, kto mówi, że nie może mieć dzieci, mówi o warunkach materialnych, a prawda jest taka - mówię o terenie Polski - że rodziny najzamożniejsze mają najmniej dzieci. Ja nie mówię o rodzinach patologicznych, m.in. rodzinach alkoholików, gdzie wielodzietność jest zupełnie żywiołowa, niekontrolowana. Mówię o rodzinach zdrowych, normalnych. Rodziny najbiedniejsze mają dzieci najwięcej, rodziny najzamożniejsze mają dzieci najmniej. Tak więc względy materialne to tylko kamuflaż. Prawdziwym powodem małej liczby dzieci jest brak miłości - egoizm, brak ofiarności, bo wychowanie dzieci wymaga pewnej ofiarności. A więc roztropny namysł z jednej strony, wielkoduszność z drugiej. To są słowa z encykliki Humanae vitae... Jest tam jeszcze inne zdanie charakterystyczne: "Pochwala się małżonków, którzy decydują się na przyjęcie liczniejszego potomstwa". Nie podaje się, czy liczniejsze potomstwo to 3, 5, 8 czy może 2 dzieci. I w tym samym zdaniu, po przecinku, pochwala się również tych, "którzy dla ważnych przyczyn i z poszanowaniem nakazów moralnych postanawiają... unikać zrodzenia dalszego dziecka". I znowu się nie mówi, które to z kolei dziecko miałoby być. Ważne powody - to powody zdrowotne, ale również powody materialne. Jednak ocena pozostaje dla małżeństwa: czy to jeszcze są warunki takie, że możemy się zdecydować na kolejne dziecko, czy już nam w zasadzie nie wolno decydować się na poczęcie kolejnego dziecka. Przy czym cały czas jest mowa o poczęciu dziecka, a nie urodzeniu. Planować możemy tylko poczęcie dziecka. Jeżeli się poczęło, ma się urodzić. I musimy - tego wymaga odpowiedzialność za przekazywanie życia - nauczyć się to realizować. Nauczyć się rozpoznawać płodność tak, by móc stworzyć warunki do poczęcia nowego życia lub nie, w zależności od tego, jakie są nasze dobrze, odpowiedzialnie przemyślane plany życiowe.
z książki Jacka Pulikowskiego "Warto żyć zgodnie z naturą", Wrocław 1997
|
|
|
|
|