Dzieci w kościele
Mamy troje dzieci: prawie 7 lat, 5 lat i 7 miesięcy. W każdą niedzielę chodzimy wszyscy razem do kościoła na Mszę św. - nie wyobrażam sobie jak inaczej moglibyśmy nauczyć nasze dzieci, że jest to najważniejszy moment niedzieli i całego tygodnia.
Był czas, kiedy przy starszych dzieciach nie mogliśmy razem uczestniczyć w Eucharystii - usiłowały opowiadać po swojemu, śpiewać w kościele o rewelacyjnej akustyce... Uznaliśmy wówczas, że lepiej będzie przez jakiś czas nie bywać z nimi na Mszy św. w niedziele - nie żądać od nich tego, czego nie są w stanie spełnić. Regularnie zaczęły bywać (bo jeszcze nie od razu "uczestniczyć") na Mszy św. w wieku mniej więcej 2,5 roku. Staraliśmy się (i tak jest do tej pory) wybierać Mszę św. przed południem, nieco krótszą (nie celebrowaną sumę), taką, na której dzieci mogą siedzieć w ławce i obserwować co się dzieje przy ołtarzu. (Z małym dzieckiem staraliśmy się stać lub siedzieć w pobliżu bocznego wejścia, aby być blisko ołtarza, ale jednocześnie móc sprawnie opuścić kościół, jeśli było trzeba). Zdarzało się, że jedno z nas wychodziło z dzieckiem/dziećmi, ale w sumie nie było najgorzej. Za to odkrywaliśmy, że nasze dzieci mają świetne wyczucie sacrum, "nie wiadomo skąd" znają Modlitwę Pańską, śpiewają pieśni kościelne, znają części stałe Mszy św., potrafią się dobrze zachować w kościele, umieją odpowiadać na wezwania kapłana. Zapewne nie zawsze stoją idealnie prosto wpatrzone w ołtarz (ilu z nas - dorosłych - jest zawsze idealnie skupionych przez całą Mszę św.?) i nie zawsze mogą być wzorem dla młodszych kolegów, ale też dlatego jesteśmy w kościele razem z nimi, by w odpowiednim momencie interweniować bądź wyjaśnić pewne sprawy później w domu. Jasno są też ustawione pewne reguły: w kościele nie gadamy bez potrzeby (ale dopuszczalne jest zadanie szeptem ważnego pytania), nie jemy (oczywiście nie dotyczy to malucha w wózku, którego można czasem uciszyć np. chrupkami kukurydzianymi - ale nie całym workiem!), nie przynosimy zabawek (maluch w wózku może się bawić czymś co nie grzechocze, nie piszczy, nie dzwoni...). Dzieci mogą siedzieć same w ławce (blisko nas) pod warunkiem, że się dobrze zachowują i nie rozglądają za bardzo - ale nie ma wówczas spacerowania od mamy do swojej ławki i z powrotem, trzeba siedzieć albo tu, albo tam. Gdy były mniejsze i trudno było im wysiedzieć na jednym miejscu przez prawie godzinę, pozwalaliśmy na chodzenie po bocznej nawie (byle było cicho) - ale nie na bieganie, gonienie się, a tym bardziej na spacery przed głównym ołtarzem, czy po stopniach ołtarza. Dobrym sposobem może być też zabranie książeczki z obrazkami, jeśli tylko dziecko nie domaga się głośnego komentowania lub samo nie chce opowiadać co widzi... Bardzo ważny dla dzieci moment to składanie ofiary na tacę - pieniążek najlepiej jest dać stosunkowo krótko przed podejściem księdza, czy ministranta z koszykiem... No i nie ma urlopu od Mszy św., jak już nasze dziewczynki zaczęły regularnie chodzić do kościoła, to z obecności na Mszy św. zwalniała jedynie choroba, nie był przeszkodą deszcz, czy śnieg. Od ponad pół roku chodzimy do kościoła już w piątkę - z najmniejszym członkiem naszej rodziny na razie prawie nie ma problemów, gdyż jesteśmy w kościele w porze codziennych spacerów, na których zazwyczaj smacznie śpi (to też jest rozwiązanie!). W naszym kościele dzieci otrzymują po Mszy św. "Ziarenka" z tekstem niedzielnej ewangelii i jakimiś zadaniami do wykonania, jest to dobry sposób na zmobilizowanie całej rodziny do wspólnego zastanowienia się nad Słowem Bożym.
Wydaje mi się, że szczególnie w obecnych czasach trudno przecenić fakt wspólnego uczestniczenia we Mszy św. całej rodziny (z zachowaniem wymienionych wyżej reguł) - od najwcześniejszych lat życia dziecka. Powinni o tym pamiętać również ci, którzy już swoje dzieci odchowali (albo ich nie mają) i okazać odrobinę wyrozumiałości, nie zaś gorszyć się spacerującym po kościele dwulatkiem. Rodzice zaś muszą być świadomi, że rozkosznie gaworzący na cały głos malec jest ozdobą domu rodzinnego, którą niekoniecznie muszą prezentować w świątyni w całej krasie.
Aga
PS.
Pisałam o przeciętnej Mszy św. parafialnej. Uważam, że na Mszach św. dla małych grup duszpasterskich, szczególnie na oazie rodzin, można pozwolić małym dzieciom na nieco więcej swobody (w granicach rozsądku i dobrego smaku). Może kiedyś doczekamy się w naszych parafiach Mszy św. z osobną liturgią słowa dla dzieci? Ale to już temat na osobny artykuł.
|
|
|
|
|