Czy moglibyście opowiedzieć coś o sobie? Co lubicie robić, czym się interesujecie...
Jola: Jesteśmy małżeństwem od 17 lat, z czego 14 w Domowym Kościele, mieszkamy w Szczecinie, mamy troje dzieci, córkę i dwóch synów w wieku licealno-gimazjalnym. Ja jestem lektorem języka łacińskiego na Uniwersytecie Szczecińskim (i paru innych uczelniach), a Mirek jest obecnie właścicielem firmy handlowej, choć kiedyś pływał w żegludze śródlądowej.
Nasza córka, licealistka, była już na ONŻ I°, obecnie uczestniczy w formacji. Synowie są lektorami w parafii i biorą czynny udział w życiu grupy ministranckiej, bardzo się z tego cieszymy.
A co lubimy robić... Bardzo lubimy spędzać razem czas w lesie czy nad morzem. Zawsze lubiliśmy bywać w takich miejscach razem z dziećmi. Dziś oni mają trochę inne zainteresowania, ale staramy się im towarzyszyć. Wybieramy się więc na wycieczki rowerowe, Mirek gra z chłopcami w piłkę, biega po lesie. Córka przez 9 lat tańczyła w ognisku baletowym, do dziś lubimy wspólne wyjścia na przedstawienia baletowe. Chętnie też chodzimy razem do kina.
W ogóle cenimy sobie każdą chwilę spędzoną razem z dziećmi i cieszymy się, że oni chcą spędzać czas z nami. Są to głównie soboty i niedziele. Szczególnie ostatnio Mirek poświęca wiele czasu chłopcom - na takie męskie rozmowy.
Teraz, kiedy mamy dużo obowiązków staramy się nawet nie umawiać ze znajomymi - chyba że mają dzieci w podobnym wieku jak nasze. Oczywiście wyjaśniamy znajomym, dlaczego podjęliśmy taką decyzję.
A jaka była Wasza droga do Domowego Kościoła?
Jola: Do kręgu trafiliśmy w 1993 roku. Mieliśmy wówczas małe dzieci i szukaliśmy wsparcia w naszych obowiązkach rodzicielskich
Mirek: Obawialiśmy się też, ze moglibyśmy się jakoś pogubić jako mąż i żona. Te poszukiwania prowadziła głównie Jola, bo ja wówczas pływałem i rzadko bywałem w domu.
Jola: A ja przypomniałam sobie, że mama jednego kolegi z duszpasterstwa akademickiego miała coś wspólnego z jakąś grupą rodzin. Kiedyś spotkałam jego żonę spacerującą w parku z wózkiem. Nie znałam jej osobiście, ale podeszłam i poprosiłam, aby skontaktowała mnie ze swoją teściową. A ona powiedziała „To może wy przyjdźcie do nas, my mamy taki krąg...".
Po pierwszym spotkaniu wyszliśmy bardzo radośni i przekonani, że to właśnie jest droga dla nas.
Jola: W Ruchu otrzymaliśmy wiele darów dla nas i naszej rodziny. Właściwie aż trudno o tym mówić, tyle tego jest.
Mirek: To przede wszystkim, że się nie zagubiliśmy w różnych sprawach i obowiązkach życia.
Jola: To że lubimy być razem, lubimy robić coś razem, wciąż jesteśmy sobą zachwyceni tak jak kiedy się spotkaliśmy
Mirek: Bardziej!
Jola: No tak, bardziej. Oczywiście są dni trudniejsze i łatwiejsze, ale my wciąż cieszymy się swoją obecnością - tylko Pan Bóg mógł to zdziałać w naszym życiu.
To ja proszę, abyście jeszcze powiedzieli o darach, które otrzymaliście dzięki formacji w Domowym Kościele.
Jola: Ogromnym darem jest dla nas nauka wspólnej modlitwy małżeńskiej i rodzinnej. Taka modlitwa kształtuje pewne postawy, które stają się naturalne. Dzieci widzą, że jesteśmy autentyczni - nawet jeśli nie chcą się z nami pomodlić w tym wieku buntowania się, to wiedzą że my się modlimy. Słyszą o radości jaką nam daje bycie w Domowym Kościele, słyszą też jak o tym opowiadamy znajomym.
Mamy dobry kontakt z dziećmi, one chcą z nami rozmawiać. Szczególnie teraz w wieku dojrzewania, nawet jeśli to nie one inicjują rozmowę, tylko my, to oni te rozmowy podejmują.
Wewnętrzny Boży pokój chroni nas przed chaosem w sprawach wychowawczych.
Mirek: Ruch wniósł też w nasze życie dar KWC. On jest tak wielki, że nie sposób opowiedzieć, ile KWC zmieniła w naszym życiu, mimo że alkohol w naszym domu pojawiał się rzadko. Mówimy o Krucjacie w różnych środowiskach i jakoś zawsze jesteśmy spokojnie odbierani.
Posługi w Ruchu nie zaczynacie jako para krajowa...
Jola: Byliśmy para łącznikową, potem parą diecezjalną i ostatnio parą filialną, odpowiedzialną za filię poznańską.
Jakie widzicie zadania dla Domowego Kościoła na najbliższy czas?
W tym roku jako delegaci Ruchu Światło-Życie uczestniczyliśmy w Rzymie w Światowym Kongresie Ruchów i Nowych Wspólnot. Po tym kongresie jesteśmy przekonani, że dzisiejszy świat - cały świat, nie tylko Polska, potrzebuje charyzmatu Domowego Kościoła. Doświadczyliśmy tego w rozmowach z ludźmi z innych krajów, czy nawet kontynentów, którzy zachwycali się tym, co mówiliśmy o naszej formacji. To chyba czasem my sami, członkowie DK, nie potrafimy docenić ogromu i piękna tego, co mamy. Więc takim zadaniem jest dla nas przekraczanie granic, zarówno tych fizycznych, państwowych, jak i granic, barier, które są w nas, abyśmy otwierali się na drugiego człowieka w duchu Ewangelii.
Wydaje się nam też, że ważne jest otwieranie się na inne ruchy. Kręgi Domowego Kościoła powinny być w parafiach inicjatorami wspólnych działań różnych wspólnot parafialnych na rzecz parafii i ewangelizacji.
W tym roku pochylamy się nad naszymi źródłami, zanurzamy się w charyzmacie po to, aby w kolejnym roku z mocą wyjść do innych i głosić Chrystusa.
Mirek: Mamy po rzymskim kongresie takie konkretne pragnienie, aby w każdej diecezji wszystkie ruchy zebrały się wokół swojego biskupa na czuwaniu w Wigilię Zesłania Ducha Świętego na wspólnej modlitwie - podobnie jak to było w Rzymie.
Tematem przyszłego roku pracy Ruchu Światło-Życie będzie ewangelizacja. „Idźcie i głoście". Jakie zadania przyniesie ten temat dla Domowego Kościoła?
Jola: Widzimy ogromną potrzebę ewangelizacji. Jednak nie wszyscy wiedzą, jak to robić. Z drugiej zaś strony w części diecezji (np. w przemyskiej) są prężne zespoły ewangelizacyjne. Potrzeba więc współpracy, zapraszania zespołów z innych diecezji, aby uczyć się od nich i potem już prowadzić ewangelizację samemu.
Mirek: Aby oaza żyła, potrzebny jest ożywiający ją strumień wody.
Jak widzicie kwestię współpracy między różnymi gałęziami Ruchu Światło-Życie? Różnie z tym bywa...
Mirek: Współpraca między gałęziami Ruchu powinna być pełna. Domowy Kościół powinien być źródłem dla oazy młodzieżowej, a oazy młodzieżowe dla Domowego Kościoła. Widzimy, że w różnych miejscach Polski ta współpraca wygląda bardzo różnie, a czasem zupełnie jej nie ma. Trzeba szukać płaszczyzn głębszego poznawania siebie, aby małymi krokami wyzwalać w ludziach chęć i pragnienie spotkania.
Jola: Jest to zadanie dla Domowego Kościoła, dlatego, że dla niektórych młodych ludzi podejmowanie rozmów z małżonkami może być trudne również ze względu na niełatwe relacje w ich rodzinach.
Mirek: Ale wiadomo, że za formację młodzieży są odpowiedzialni w pierwszym rzędzie kapłani. Chodzi też więc o budowanie jedności z kapłanami, aby oni mieli pełną wizję Ruchu i jego różnych gałęzi.
Dziękuję za rozmowę.