Spotkanie z Bogiem

(220 -marzec -kwiecień2018)

Adoracja

s. Rita Hilbrycht WNO

To jest modlitwa Obecności. Przed Tym, który Jest

 „Mogę się modlić przed obrazem, ale obraz to nie Bóg.

A w Hostii jest Bóg.

Mogę się modlić, patrząc na przyrodę, którą Bóg stworzył. Ale przyroda to nie Bóg – to Jego dzieło. Mogę je podziwiać jak obrazy i rzeźby w galerii. Wiele wyczytam z nich nt. twórcy, ale rzadko przy wystawie mogę bezpośrednio spotkać Osobę, która tworzy, z jej światem, przeżyciami, pragnieniami…

A w Hostii jest Bóg.

Lubię patrzeć na zdjęcia bliskich – ale zdjęcie to nie Bliska Osoba. Wolę się spotkać z Osobą. Pójść do niej, pojechać…

A w Hostii jest Bóg, nie zdjęcie. Mogę przyjść i się spotkać.

Lubię dostawać kwiaty. Lubiłam kiedyś zasuszyć kwiat, który otrzymałam, a potem na niego patrzeć. Ale kwiat to nie Bliska Osoba, a patrzenie na kwiat to nie to samo, co usiąść razem i popatrzeć w oczy.

A w Hostii jest Bóg, nie pamiątka lub prezent. Mogę patrzeć w Oczy. I On patrzy mi w oczy” (s. Zofia). 

Przyciąganie

Eucharystyczny Jezus w Hostii jest jak punkt ciężkości Wszechświata. Milczący tak, że przenika do głębi jestestwa mój świat, moje motywacje, moje wielosłowie… i ma moc zwrócić je ku Sobie samemu. Ukryty tak, że tylko wzrok duszy rozpoznaje Go, a przyciągający tak, że albo dajemy się Mu zaprosić, albo zużywamy mnóstwo energii na to, by się oprzeć. Wtedy próbujemy na tyle mocno zająć się sprawami „niecierpiącymi zwłoki”, żeby nie czuć tego przyciągania i nie słyszeć Głosu w głębi serca – i często stopniowo z nas samych zostają… „zwłoki”. Bo jak żyć bez zasilania, bez Źródła? No i najważniejsze: po co?!

Po co próbować żyć pomijając Jego Obecność, gdy On Jest dla nas? Po co wysilać się, by uniknąć Spotkania, gdy można „posilać się” będąc z Nim? 

 

Przyjąć Jego pragnienie

Pierwsze pytanie: czy żyjąc jako chrześcijanie, prowadzimy naprawdę życie duchowe? Czy świadomie dbamy o ukochanie Boga i żywą modlitwę? Czy życiu wewnętrznemu poświęcamy uwagę i wysiłek? Kard. Joseph Ratzinger ponad 30 lat temu zauważył, że chrześcijaństwo w Europie zmierza do kryzysu, ponieważ chrześcijanie praktykują formy zewnętrzne związane z wiarą, ale… przestają się modlić. Chodzi o modlitwę codzienną, osobistą, intymną, ukrytą przed wzrokiem innych, o moją więź z Bogiem. Czy mam w życiu taką przestrzeń Spotkania? Osobną od modlitwy ze współmałżonkiem, od modlitw mojej wspólnoty, od modlitwy z dziećmi, od nabożeństw uwielbienia… przestrzeń przeżywania Jego Obecności w moim sercu? Czy mam – a bardziej: czy w niej jestem? Czy ukochałem Go? 

Wtedy otwiera się następny krok: w jakiej formie przeżywam modlitwę, jakich spotkań z Bogiem szukam i na jakie daję się Mu zaprosić? Tu będzie pytanie o rodzaje modlitwy, jej miejsca, czas i treść… Ważną podpowiedź otrzymamy od Świętych:

Nikt się nie uczy widzieć. Widzimy już z natury. Tak samo jest z modlitwą. „Pięknej modlitwy” nie uczymy się od kogoś drugiego. Ona posiada w sobie swego własnego mistrza. Bóg udziela daru modlitwy temu, kto się modli (św. Jan Klimak).

„Ty jesteś Dobro, wszelkie Dobro, Najwyższe Dobro (…) Pan Bóg żywy i prawdziwy” (św. Franciszek z Asyżu). Ten Bóg, żywy i prawdziwy, samo Dobro, czeka ukryty w Najświętszym Sakramencie. Być może ta forma Spotkania, którą nazywamy Adoracją, zrodziła się z tęsknoty Boga, by mieć nas naprawdę dla Siebie przez ten czas? By nie rozpraszało nas ileś bodźców: telefony, reklamy, dźwięki, osoby itp.? Z drugiej strony jest tęsknota człowieka. „Kiedy człowiek modli się przed Najświętszym Sakramentem, jest bardziej skupiony. To jest zarezerwowany dla Boga czas. Miejsce, gdzie Pan Jezus jest wystawiony, też zwykle sprzyja modlitwie, a sama Postać skupia wzrok. Tak, w czasie Adoracji człowiek jest bardziej skupiony, bo nawet gdyby patrzył na obraz lub figurę Jezusa, to może mieć różne myśli o ich wykonaniu, o autorze prac; zawsze artysta zostawia jakieś ludzkie piętno, własne wyobrażenie o Bogu i zapis swoich, większych lub mniejszych, umiejętności. A Jezus w Hostii skupia na sobie spojrzenie i wydarza się Spotkanie! W tej Postaci On jest bliżej. On chciał być bliski, przystępny, obecny najprościej jak się da!” (s. Maria).

Droga i cel

Modlitwa Adoracji jest sama w sobie celem i drogą. 

Celem – bo musimy uczyć się tego prostego przebywania z Bogiem. To jest modlitwa Obecności. „Niektórzy wchodzą w tę modlitwę łatwo, jak dzieci, które lubią przy kimś być, albo zasnąć w ramionach, w których czują się bezpiecznie; albo jak bliscy przyjaciele, którzy wpadli z kimś spędzić czas. Ale wiele osób uczy się powoli, jak przeżywać Adorację, zaczynając od krótkich momentów” (Wojciech). „Nauczenie się modlitwy adoracyjnej jest jak odkrywanie tajemnicy lub lądu nietkniętego stopą ludzką. W mojej wewnętrznej przestrzeni spotkania z Bogiem zawsze ja jestem pierwszym człowiekiem, który zagłębia się w ten teren. A Bóg tu już czeka. Nie jest to sztuka, którą się opanuje od jednego razu albo przy sporadycznych próbach” (Adam). Modlitwa przed Obecnym w Hostii wymaga od nas wierności i cierpliwości, a uczy otwarcia, prostoty i pokory dziecka. Z pokorą musi stanąć przed Nim największy umysł, z pokorą zadziwi się najbardziej kochające serce. Doświadczyli tego m. in. Mędrcy, którzy przeżyli pierwszą Adorację w niecodziennych warunkach: „Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon” (Mt 2, 11). 

Nie jest to daleka opowieść, która wydarzyła się dawno temu. To jest obecność. Tutaj w Hostii świętej jest On przed nami i pośród nas. Jak wtedy, objawia się w sposób tajemniczy w świętej ciszy, i jak wówczas w ten sposób ujawnia prawdziwe oblicze Boga. Jest On obecny tak jak wtedy w Betlejem. Zaprasza nas do tej wewnętrznej pielgrzymki, która nazywa się adoracją (Benedykt XVI, Kolonia 2005). 

Mędrcy ewangeliczni w Adoracji Jezusa odnaleźli cel podróży, a zarazem zaproszenie do dalszej drogi – tej wewnętrznej…

Drogą – bo Adoracja jest ciągłym poszukiwaniem Boga i zbliżaniem się do Niego; jest procesem otwierania swego umysłu na Jego myśli, które nie są myślami naszymi, i na Jego drogi, które nie są naszymi drogami… a chcemy by stały się wspólne – On sam tego pragnie! Więc Adoracja staje się drogą naszej przemiany.

Drogą – bo Adoracja przygotowuje nas do dwóch rzeczy nieodzownych w życiu chrześcijańskim: do zachowywania w sobie rozmowy z Bogiem i pamięci o Nim cały dzień (modlitwy Obecności) – w życiu tutaj, oraz do wpatrywania się w Niego twarzą w Twarz – w życiu Tam! (por. 1 Kor 13, 12)

Od Adoracji do modlitwy Obecności 

Zaczyna się przed Najświętszym Sakramentem. „Ja jestem przed Nim, obok Niego. Mogę być. Nie muszę nic udawać. Nie muszę gadać, nawet nie muszę słuchać, mogę być – po prostu! Moja Mama kiedyś powiedziała: idę i sobie posiedzę. Fajne. Może tam być i posiedzieć. U Pana Boga.

Adoracja. To jest modlitwa Obecności. Przed Tym, który Jest. Owszem, tam też mogę się nagadać i mogę Mu wszystko powiedzieć, mogę wszystkiego też posłuchać przed Nim, mogę się napatrzeć. Ale kwestia samej obecności, bycia, jest bardzo ważna. Ważna jest ta Jego Obecność. Doświadczyłem Jej i wiem, że JEST. Może dlatego szczególnie jest mi bliska ta modlitwa. 

Milczenie. Warto, by Adoracja była milczeniem. Kiedy milczę – to On ma szansę mówić. Może być tak, że nie usłyszę, ale trzeba się przygotować do tego, by On mówił. Milczenie jest bardzo potrzebne: modlitwa milczenia, aby nauczyć się słuchać. Nawet jeśli Pan Bóg nie mówi w tym konkretnym momencie, to ja już się uczę słuchać. On powie kiedy indziej; usłyszę w innych okolicznościach, w innym miejscu i czasie, ale gdyby nie to milczenie, nie ta cisza Adoracji, to może w ogóle bym Go nie usłyszał. To, co istotne: nigdy nie odchodzi się z pustymi rękoma. Czasem trzeba posiedzieć dłużej, czasem te «naście» minut nie wystarczy, no i czasem widać owoce gdzieś później, ale to jest modlitwa, która też przynosi bardzo konkretny owoc” (ks. Tomasz).

Gdy się odchodzi sprzed Najświętszego Sakramentu, zaczyna się odkrywać te owoce w sobie. Pierwsze z nich dotyczą samej modlitwy – najważniejszej przestrzeni życia. Adoracja Jezusa Eucharystycznego i rozważanie Jego Słowa karmią codzienną modlitwę Obecności, czyli przebywanie sercem przy Bogu w nas. Ta modlitwa w pewien sposób wyrasta z Adoracji i przenika całe życie. Pewien brat karmelita bosy praktykował modlitwę Obecności przez całe życie, zajmując się pracą kucharza lub szewca. W listach do pewnej pani zapisał: 

Bóg nie wymaga od nas wiele: krótkie wspomnienie od czasu do czasu, krótka adoracja, to znowu prośba o Jego łaskę, czasem ofiarowanie Mu swoich trudów… potem możemy uczynić ze swojego serca kaplicę, do której chronimy się od czasu do czasu, aby tam z Nim rozmawiać, łagodnie, pokornie i z miłością. Wszyscy ludzie zdolni są do takiej zażyłej rozmowy z Bogiem (…) On jest zawsze blisko Pani i z Panią, proszę Go nie zostawiać samego! Uznałaby Pani pewnie za niegrzeczność opuszczenie przyjaciela: dlaczegóż zatem mielibyśmy opuścić Boga i zostawić Go samego? Proszę zatem nie zapominać o Nim! Proszę o Nim często myśleć, nieustannie adorować Go! (br. Wawrzyniec od Zmartwychwstania, O praktykowaniu Bożej Obecności). 

Od Adoracji do Wieczności

Jak się modlić z myślą o Wieczności? Czy można się przygotować do niej, gdy tak mało o niej wiemy? O, wiemy dużo: wiemy, że Bóg tam jest. Gdy przebywamy z Nim tutaj na ziemi, to naturalnie odnajdziemy się w relacji z Nim Tam. Św. Franciszek z Asyżu, mistrz modlitwy głębokiej i prostej, odpowie nam:

Miłujmy więc Boga i uwielbiajmy Go czystym sercem i czystym umysłem, bo On, tego ponad wszystko pragnąc, powiedział: Prawdziwi czciciele będą czcić Ojca w duchu i w prawdzie (J 4, 23) (św. Franciszek, List do wiernych). 

To właśnie będziemy robić w Niebie!

Kochać i uwielbiać! To oznacza: patrzeć na Obecnego w Hostii tak, jak na osobę kochaną i pozwolić, by On też tak na mnie patrzył. Modlitwa może być nauką patrzenia. Zdarza się, że ktoś tak mocno przeżywa Obecność Boga lub własną małość, że podniesienie wzroku na Jezusa jest trudnością. Wtedy modlitwą staje się też walka o to, by spojrzeć – i o to, by przyjąć Jego spojrzenie. A po wyjściu z Adoracji, i przed przyjściem na nią – walka o czyste serce i czysty umysł! „Błogosławieni czystego serca – oni Boga oglądać będą” (Mt 5, 8). To właśnie będziemy robić w Niebie!

Uwielbiać i kochać – to również modlitwa zachwytu Bogiem, z którym się spotykam, Jego dziełami i Jego otwarciem na relację ze mną, Jego nachyleniem i uniżeniem, by spotykać się ze mną… To wzniesienie serca do Tego, który w Niebie tęskni za nami i przygotowuje tam miejsce, ponieważ wejście już nam otworzył przez Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa. Taką modlitwę zachwytu możemy przeżyć również ze św. Franciszkiem:

O, jak chwalebna to rzecz mieć w niebie tak świętego i wielkiego Ojca! 

O, jak świętą jest rzeczą mieć Pocieszyciela, tak pięknego i podziwu godnego Oblubieńca!

O, jak świętą i jak cenną jest rzeczą mieć tak miłego, pokornego, darzącego pokojem, 

słodkiego, godnego miłości i ponad wszystko upragnionego brata i takiego syna: 

Pana naszego Jezusa Chrystusa, który życie swoje oddał za owce swoje (J 10, 15) 

i modlił się do Ojca mówiąc: 

Ojcze Święty, zachowaj w imię Twoje tych, których Mi dałeś na świecie; Twoimi byli i dałeś mi ich (J 17, 6). (św. Franciszek, List do wiernych)

Doświadczaj

W ciszy Jezusa Eucharystycznego jestem tak słuchany, jak nigdzie indziej i przez nikogo na świecie. W ciszy Jezusa Eucharystycznego odkrywam, kim jestem i kim mogę się stawać. Jego Obecność usuwa lęk i napełnia pokojem płynącym z zaufania. Żadne rozważania nt. Adoracji nie zastąpią doświadczania jej, bo czeka tu Bóg pokorny i mocny, cichy i potężny, kochający i biorący w obronę, rozświetlający mrok, przebaczający i uczący przebaczać, przemieniający i dający życie wieczne ze Sobą, w jedności Trójcy, w Miłości, która jest wzajemną kontemplacją Obecności. Do tego jesteśmy zaproszeni.