Świeccy w Kościele

(228 -wrzesień -październik2019)

Dając otrzymuję

świadectwo

Najbardziej miłość pasterską wypróbowują ci, którzy stawiają zarzuty, stają po drugiej stronie barykady

Zadano mi pytanie: po co mi świeccy w parafii?

Odpowiedź na pierwszy rzut oka prosta. W pierwszym odruchu więc piszę: przecież bez nich nie ma parafii, to im mam głosić Słowo Boże, dla nich sprawować sakramenty, ożywiać miłością pasterską czyli moim życiem poświęconym dla nich, a dokładniej moim czasem, moimi zdolnościami, doświadczeniem, wiedzą i umiejętnościami. To za nich w pierwszym rzędzie, mam się modlić. 

Po chwili jednak przychodzi refleksja – nie tylko ja im daję coś z siebie, oni także mnie obdarzają: swoją wiarą, ofiarną miłością, postawą, która również mnie buduje. Stawiają mi wymagania, które – aby im sprostać – rozwijają mnie, doskonaląc moje umiejętności. Dostrzegam prostą prawdę, że w naszej relacji następuje wzajemna wymiana darów, dając otrzymuję. I tak rodzi się miedzy nami więź, taki rodzaj wzajemnego oddziaływania, które tworzy wspólnotę. I na płaszczyźnie naturalnej i ponad naturalnej, nadprzyrodzonej buduje się, w sposób niewidoczny dla oczu, taka wspólnota, która jest zakorzeniona w doczesności, ale ją przekracza zmierzając ku wieczności.

Po dłuższym namyśle stwierdzam, że to co wyżej napisałem jest na pewno prawdziwe, jednakże pozostaje na poziomie jakiejś ogólności, a przecież codzienne życie składa się ze szczegółów. Tym szczegółom trzeba się więc przypatrzeć. Oto niektóre z nich.

 

To tylko fragment artykułu, całość w drukowanym Wieczerniku.