Eucharystia

(205 -maj -czerwiec2015)

Dary odnowy

Krzysztof Jankowiak

Czy może być coś piękniejszego niż modlić się słowami przekazanymi nam przez samego Boga?

Mówienie o owocach posoborowej odnowy liturgicznej napotyka na dość zasadniczą trudność. Jest nią prosty fakt, że poza historykami liturgii mało kto już wie, jak realnie wyglądała Msza św. przed soborem. Owszem, można uczestniczyć w liturgii w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego, to jednak nie daje pełnego obrazu. Czym innym są Msze dla niewielkich grup osób, które są żywo zainteresowane dawną liturgią (i dlatego na te Msze przychodzą) czym innym realia zwykłej parafii, gdzie wówczas te msze były odprawiane. Poza tym w liturgii trydenckiej można uczestniczyć zasadniczo tylko w niedzielę, nie można więc poznać liturgii dni powszednich. 

Ta niemożność doświadczenia realiów danej liturgii ma swoje konsekwencje. Przede wszystkim można nie dostrzec niektórych rzeczy przyniesionych przez odnowę liturgiczną uznając je za oczywiste. No i dość łatwo jest wpaść w idealizowanie liturgii przedsoborowej nie zdając sobie sprawy, jak naprawdę wyglądała ona w parafiach. 

Przeciwna trudność polega na tym, że mówiąc o tym, co nowe, można przybrać krytyczny ton wobec tego, co dawniejsze. Tymczasem liturgia jest rzeczywistością żywą. To, że w jakiejś kwestii wprowadzono nowe rozwiązania, nie oznacza, że dawne były złe. Po prostu zmienia się świat, zmienia się człowiek i jego postrzeganie świata. Pewne znaki, które były oczywiste i jasne kiedyś, dziś już nie mówią. Człowiek też się rozwija i może znaleźć lepsze sposoby wyrażania siebie i swojej relacji do Boga. Wykłady na szkole liturgicznej na mojej oazie II stopnia pełne były entuzjazmu dla odnowy liturgii, zarazem jednak nie było w nich cienia pogardy czy umniejszania liturgii dawnej. 

Czyniąc powyższe zastrzeżenia chciałbym pokazać najważniejsze dla mnie osobiście rzeczy, które przyniosła posoborowa odnowa liturgiczna. 

Stół Słowa

Soborowa Konstytucja o Liturgii mówiła: "Aby tym obficiej zastawić wiernym stół słowa Bożego, należy szerzej otworzyć skarbiec biblijny, tak by w określonej liczbie lat odczytać ludowi ważniejsze części Pisma świętego" (KL 51).

Tu dokonała się prawdziwa rewolucja, z której rozmiarów nie zdajemy sobie sprawy. Pierwsza zmiana polega na tym, że w liturgii niedzielnej i uroczystości wprowadzono trzy czytania zamiast dotychczasowych dwóch, druga zaś na tym, że pierwsze czytanie zaczerpnięte jest ze Starego Testamentu (jedynie w okresie wielkanocnym z Dziejów Apostolskich). Wcześniej bowiem Stary Testament nie pojawiał się w czytaniach liturgicznych.

Te zmiany są jednak drobne w porównaniu ze sprawą najważniejszą – radykalnym zwiększeniem ilości Słowa Bożego czytanego podczas liturgii. Samo wprowadzenie dodatkowego czytania w niedziele zmieniłoby tu stosunkowo niewiele. Jednak czytania niedzielne zostały rozpisane na cykl trzyletni – wcześniej te same czytania powtarzały się co roku. Na tym jednak nie koniec – odnowa liturgiczna tak naprawdę wprowadziła osobne czytania w dni powszednie. Poprzednio przez cały tydzień powtarzano czytania z niedzieli, inne czytanie mogło się zdarzyć, jeśli w tygodniu przypadło wspomnienie świętego – ale czytania we wspomnienia świętych również się powtarzały. Dodajmy do tego, że w dni powszednie w okresie zwykłym pierwsze czytanie zmienia się w cyklu dwuletnim – wówczas uświadomimy sobie, jak ogromna zmiana nastąpiła.

Trzeba jeszcze zwrócić uwagę na wprowadzenie psalmu responsoryjnego, który przecież też jest medytacją Słowa Bożego i modlitwą Słowem Bożym, i który jest obecny zarówno w niedziele, uroczystości jak i w dniu powszednie. Psalm responsoryjny znany był wcześniej w liturgii, jednak w ostatnich wiekach został skrócony do graduału składającego się z jednej lub dwóch strof.

Zmiany w Liturgii Słowa, przede wszystkim wprowadzenie odrębnych czytań w dni powszednie, zrewolucjonizowały duchowość. Tutaj odnowa liturgiczna zbiegła się z odnową biblijną – po soborze katolicy zaczęli sięgać do Pisma Świętego, czytać je codziennie, Biblia stała się elementem ich osobistej modlitwy. W związku z tym pojawiło się pytanie o klucz doboru tekstów do codziennej lektury. Różne są metody, ale do najpopularniejszych należy po prostu sięganie do czytań z danego dnia.

Ks. Krzysztof Wons, jeden z najbardziej znanych i cenionych kierowników duchowych w Polsce pisze: "Praktyka, aby w danym dniu lub tygodniu dać się prowadzić przez Słowo, które Kościół podaje nam w roku liturgicznym, jest szczególnie uzasadniona. Jest to Słowo, które odwołuje się do najważniejszych momentów w historii zbawienia. Pozwala nam dostrzec te momenty także w naszej osobistej historii życia. W Liturgii Słowa, podczas Eucharystii, dokonuje się niezwykle ważne wydarzenie. W codziennej Eucharystii Kościół – posłany przez Ojca i odpowiedzialny za Jego dzieci – podaje nam Słowo jak „kęs chleba”, jak pokarm na dany dzień. Oto w codziennej liturgii Kościoła Bóg, troskliwy Ojciec, przygotowuje dla nas Słowo i rozdziela je jak chleb „według potrzeby dziennej” (Wj 16,4). Chce, aby to Słowo było lampą dla naszych stóp i światłem na ścieżkach powszedniego dnia (Ps 119,105)" (Jak żyć słowem Bożym na co dzień?, Kraków 2010).

Takie słowa nie byłyby możliwe w czasach, kiedy te same czytania powtarzały się przez cały tydzień.

Pamiętam reakcję pewnej animatorki, która dowiedziała się, że nie było odrębnych czytań w dni powszednie. Spontanicznie, z pewnym przerażeniem, zapytała: „To jak się ludzie wtedy modlili?!” To najlepiej pokazuje, jak ogromną rewolucję w przeżywaniu wiary przez katolików wprowadziło odnowienie Liturgii Słowa i zarazem jak oczywisty dla nas kształt ma dla nas ta liturgia – nie wyobrażamy sobie, że kiedyś mogła wyglądać inaczej.

Warto jeszcze zauważyć, że sięganie do czytań liturgicznych w osobistej modlitwie ma charakter zwrotny – sprawia, że wierzący żyją rytmem liturgii Kościoła, przeżywają swoje życie duchowe w łączności z nią. Nie każdy uczestniczy codziennie we Mszy świętej, nie wszyscy modlą się brewiarzem (choć skądinąd upowszechnienie Liturgii Godzin wśród świeckich też jest owocem posoborowej odnowy liturgicznej), ale już sięganie do czytań sprawia, że rok liturgiczny, uroczystości i święta przenikają naprawdę życie wierzących.

Modlić się liturgią

Jedną ze spraw najbardziej rzucających się w oczy jest zmiana języka – odnowa liturgiczna wprowadziła języki narodowe w miejsce poprzednio obowiązującej łaciny. 

Chciałbym w tym miejscu odwołać się do swego osobistego doświadczenia. We Mszy w języku łacińskim uczestniczyłem kilka razy – i te kilka razy uświadomiło mi, jakim skarbem jest liturgia w języku ojczystym. Modlitwy łacińskie generalnie rozumiałem – były to przecież te same modlitwy, doskonale mi znane w języku polskim, trochę też łaciny się kiedyś uczyłem, a i dysponowałem mszalikiem, w którym obok tekstu łacińskiego widniał tekst polski. Te wszystkie ułatwienia dawały mi możliwość śledzenia modlitw liturgicznych. Ale jednak tylko śledzenia. Liturgia w języku polskim wznosi mnie na zupełnie inny poziom przeżywania – sprawia, że mogę liturgią się modlić. Długo dorastałem do tego, by teksty liturgiczne Mszy św. stawały się naprawdę moją modlitwą, zdarza mi się oczywiście ulegać rozproszeniom, jednak wiem, że przeżywanie liturgii jako modlitwy jest możliwe dlatego, że jest ona odprawiana w języku, w którym myślę. 

Dzięki Mszy w języku ojczystym możemy naprawdę modlić się tekstami mszalnymi. Możemy iść za słowami kapłana, nawet przy najdłuższych modlitwach. Możemy zachwycić się pięknem modlitw, zobaczyć całe ich bogactwo. 

W prefacji podejmuję dziękczynienie Bogu za Jego dary. Bogactwo prefacji poszerza moje serce, pokazuje mi, za jak wiele rzeczy powinienem Bogu dziękować, uczy mnie postawy dziękczynienia. Wielka Modlitwa Eucharystyczna to czas celebrowania tajemnic największych. Słowa potrafią przenikać serce.

Mogę powiedzieć, że uważam za bardzo cenną modlitwę spontaniczną – zarówno spotkania modlitewne, jak i spontaniczne formułowanie modlitw przy innych okazjach (np. podczas spotkań formacyjnych czy diakonijnych). Ale zarazem bardzo sobie cenię modlitwę słowami danymi przez Kościół w liturgii. Prefacja czy modlitwa eucharystyczna to czas, kiedy powinienem po prostu poddać się działaniu Boga. Wtedy też poddaję się prowadzeniu przez modlitwę Kościoła.

W ogóle dostępne naszej modlitwie stają się te modlitwy liturgiczne, które są zmienne – czyli modlitwy prezydencjalne (kolekta, modlitwa nad darami i modlitwa po Komunii św.) Tych modlitw realnie nie jest się w stanie w ogóle zrozumieć, jeśli słyszy się je w języku, którym się biegle nie operuje (a dziś niemal nie ma ludzi swobodnie mówiących po łacinie). Dla mnie osobiście są to bardzo ważne modlitwy, staram się świadomie modlić nimi podczas każdej Eucharystii. Nierzadko stają się przedmiotem dalszej modlitwy i refleksji. Prośba z kolekty w dniu 31 grudnia „Spraw, abyśmy należeli do Chrystusa, który jest Zbawicielem wszystkich ludzi” stała się dla mnie swoistym podsumowaniem roku, modlitwą na nowy rok. Prośba z kolekty z poniedziałku wielkanocnego „Boże, Ty przez chrzest nieustannie pomnażasz liczbę dzieci swojego Kościoła, spraw, aby Twoi wierni przestrzegali w życiu zobowiązań płynących z sakramentu, który z wiarą przyjęli” stała się dla mnie prośbą o utwierdzenie w odnowieniu przyrzeczeń chrzcielnych, którego dokonałem podczas Wigilii Paschalnej. To tylko rzecz jasna przykłady, każda Eucharystia jest tutaj przebogatym źródłem.

Trzeba jeszcze zauważyć, iż reforma soborowa w praktyce w ogóle otworzyła możliwość modlitwy liturgią. Bo wcześniej nawet dobra znajomość języka łacińskiego nie dawała bardzo często możliwości modlitwy – po prostu dlatego, że żadnej modlitwy się nie słyszało. Owszem, odprawiano uroczyste msze śpiewane, ale w praktyce życia parafialnego obecne były tzw. msze ciche – ksiądz modlił się przy ołtarzu, jego modlitwy nikt nie słyszał. W starych śpiewnikach możemy znaleźć pieśni ze zwrotkami na poszczególne części Mszy św. – organista je intonował starając się jakoś towarzyszyć temu, co dzieje się przy ołtarzu. Lud zamiast więc modlić się liturgią, modlił się słowami lepszej lub gorszej pieśni. Powszechne było odmawianie różańca w czasie Eucharystii – to też brało się z tego, że słów liturgii nie było słychać.

Bogactwo modlitwy

Samych tekstów, którymi możemy się modlić, też jest zdecydowanie więcej. Na pierwszym miejscu trzeba wskazać wielość modlitw eucharystycznych. Do tradycyjnego Kanonu Rzymskiego, który stał się I Modlitwą Eucharystyczną doszły najpierw kolejne trzy (II, III i IV), później zaś dalsze trzy – V Modlitwa Eucharystyczna oraz dwie Modlitwy Eucharystyczne o Tajemnicy Pojednania a także trzy modlitwy na Msze z udziałem dzieci. 

Tutaj należy obowiązkowo uczynić westchnienie, że z tego bogactwa modlitw korzysta się niestety w niewielkim stopniu. Jest to rzeczywiście problem w praktyce parafialnej (inaczej jest oczywiście na rekolekcjach oazowych – mszał oazowy wyznacza na poszczególne dni rekolekcji różne modlitwy eucharystyczne). Pewną pociechą może być fakt, że jednak następują w tej kwestii zmiany. Powolne, bo powolne, ale jednak jest coraz więcej księży, którzy również w życiu parafialnym potrafią wybierać nie tylko II Modlitwę Eucharystyczną.

Nieporównanie więcej jest również prefacji. Dawny mszał zawierał ich kilkanaście, dziś mamy ponad sto. Wiele świąt czy uroczystości ma swoje własne prefacje mówiące o przeżywanej tajemnicy dnia, w niemal wszystkich okresach liturgicznych są prefacje do wyboru.

Do Mszału wprowadzono również bardzo wiele nowych modlitw prezydencjalnych. Częściowo zastąpiły one stare, które jednak w większości z Mszału nie zniknęły a zostały umieszczone w innych dniach.

Mógłby ktoś zapytać: co z tego, że ilość modlitw jest większa? Myślę, że wynika z tego bardzo dużo. Przede wszystkim pełniej można opisać Boga i lepiej wyrazić naszą relację do Niego. Bóg jest nieogarniony i nigdy nie opiszemy Go w pełni. Ale właśnie dlatego, że jest nieogarniony, większa ilość modlitw pozwala do Niego się bardziej przybliżać.

Dzięki wielości modlitw można też lepiej przeżyć tajemnicę danego dnia – gdy przybliżą ją nie tylko czytania, ale i modlitwy prezydencjalne oraz prefacja na ten dzień przeznaczona i gdy pogłębi ją odpowiednio dobrana modlitwa eucharystyczna. 

Mogę przytoczyć choćby przykład z Mszy św., w której uczestniczyłem w dzień powszedni. Ewangelia w tym dniu mówiła: „Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej” (Łk 12,51-53). Ksiądz w homilii mówił o rozumieniu jedności w nauczaniu Jezusa, tę tematykę podjął w modlitwie wiernych. A potem była II Modlitwa Eucharystyczna o tajemnicy pojednania z takimi między innymi słowami: "Kruszysz twarde ludzkie serca, i w świecie rozdartym przez walki i niezgodę czynisz człowieka gotowym do pojednania. Ty mocą Ducha działasz w głębiach serca, aby nieprzyjaciele szukali zgody, przeciwnicy podali sobie rękę i ludy doszły do jedności. Twój dar, Ojcze, sprawia, że szczere szukanie pokoju gasi spory, miłość zwycięża nienawiść, a pragnienie zemsty ustaje przez przebaczenie (…). Daj nam swego Ducha, aby została usunięta wszelka przeszkoda na drodze do zgody, i aby Kościół jaśniał pośród ludzi, jako znak jedności i narzędzie pokoju."

Oczywiście, aby przeprowadzić w ten sposób jedną myśl przez całą liturgię, trzeba się do niej przygotować. Ks. Stanisław Hartlieb, moderator Ruchu Światło-Życie, czołowy liturgista Ruchu w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX w., codziennie spędzał spory czas (chyba około godziny) z lekcjonarzem. To był czas jego osobistej modlitwy. Na tej modlitwie rodziła się również Eucharystia, którą potem odprawiał. Nie tylko homilia (a mówił ją codziennie, co w tamtych czasach należało raczej do rzadkości), ale również formularz mszalny (w tym zakresie oczywiście, w jakim liturgia dawała możliwość wyboru). Mszał znał doskonale, dobierał więc nie tylko modlitwę eucharystyczną, prefację, ale również modlitwy prezydencjalne. 

Uroczysty charakter dnia świątecznego podkreśli np. I Modlitwa Eucharystyczna – miałem okazję modlić się nią podczas parafialnej Eucharystii odprawianej w Wielkanoc i w Boże Narodzenie i zapewniam, że samo jej użycie podkreśliło wyjątkowy charakter tych dni. To jednak wiązało się z tym, że tej modlitwy eucharystycznej nie używa się codziennie czy w każdą niedzielę. 

Warto przy tym zauważyć, że modlitwy prezydencjalne w większości wcale nie są nowe. Nowe są w Mszale Rzymskim, tak naprawdę w ogromnej części są to stare teksty wydobyte z zapomnienia – albo zaczerpnięte ze starych mszałów czy sakramentarzy albo z liturgii galijskiej czy wizygockiej (były to dawne ryty na Zachodzie Europy, które jednak z biegiem lat wygasły zastępowane przez liturgię rzymską). Podobnie jest z częścią prefacji. Te zaś modlitwy, które są skomponowane na nowo, najczęściej albo czerpią całe frazy z rozmaitych dawnych modlitw albo też opierają się na Piśmie Świętym.

To chciałbym bardzo mocno podkreślić. Nowe modlitwy w Mszale Pawła VI w znacznym stopniu sięgają do Biblii. Czy może być coś piękniejszego niż modlić się słowami przekazanymi nam przez samego Boga?

Modlitwa powszechna

Jeśli mówimy o bogactwie modlitwy odnowionej liturgii, to jako wielki dar należy wspomnieć przywrócenie modlitwy powszechnej. Obecna w pierwszych wiekach, później pozostała jedynie w Wielki Piątek. Tymczasem modlitwa powszechna odgrywa ogromną rolę. Staje się pomostem pomiędzy liturgią a życiem. W modlitwie powszechnej przedstawiamy Panu nasze aktualne prośby. Czy dawna popularność rozmaitych nowenn i nabożeństw nie brała się z tego, że tam można było prosić w swoich intencjach i konkretnie przedstawiać Bogu to, co człowiek nosi w swoim sercu, a Msza święta była dla takich próśb zamknięta? Nie mam nic przeciwko nabożeństwom, problem jest dla mnie wtedy, gdy w czyimś przeżywaniu stają się ważniejsze od Eucharystii.

Oczywiście w zależności od zebranej wspólnoty w rozmaity sposób będziemy modlitwę powszechną kształtować. W małej grupie będzie można przedstawić prośby wynikające z życia poszczególnych osób. Na Mszy parafialnej nie będzie to możliwe, tam jednak znajdzie się miejsce na sprawy związane z życiem parafii czy aktualne intencje życia społecznego (te ostatnie powinny również być obecne w małych grupach). Powinniśmy modlić się na przykład o pokój na Ukrainie i na Bliskim Wschodzie i miejscem tej modlitwy powinna również być Eucharystia. To właśnie umożliwia modlitwa powszechna.

Trzeba przy tym podkreślić, że modlitwa powszechna pozwala konkretnie spojrzeć na nasze życie w świetle usłyszanego Słowa Bożego. Źródłem próśb jest z jednej strony to, czym żyje wspólnota zgromadzona na liturgii i czym żyje świat, ale z drugiej strony usłyszane Słowo. W niedużej grupie, gdy możliwa będzie modlitwa powszechna formułowana spontanicznie, będzie można wprost odpowiedzieć na wezwania płynące z homilii. W większej wspólnocie, gdy modlitwę trzeba będzie wcześniej napisać, jej przygotowanie będzie okazją do refleksji, jakie konkretne zastosowania ma przypadające na dany dzień Słowo. W ten sposób zresztą są tworzone gotowe wzory modlitwy powszechnej na konkretne dni dostępne na liturgicznych portalach w internecie czy wydawane przez księży chrystusowców.

Dzieło wspólne

Liturgia to znaczy „dzieło wspólne” (leitos ergon po grecku). Odnowienie liturgii polegało również na zaangażowaniu wszystkich jej uczestników. Począwszy od śpiewów, które stały się częścią liturgii, poprzez dostępne dla wszystkich dialogi z kapłanem przewodniczącym aż po posługi liturgiczne.

Dlaczego to jest takie ważne? Przede wszystkim dlatego, że liturgia będąca szczytem życia Kościoła ma jakoś odzwierciedlać to życie. A w życiu Kościoła każdy ma swoje zadanie, nikt nie powinien pozostawać bierny. Wezwania Chrystusa są adresowane do każdego wierzącego.

Liturgia, w którą włącza się szeroki krąg osób zaangażowanych w życie parafii, staje się w naturalny sposób szczytem tego życia. Nie trzeba cytować znanego zwrotu konstytucji soborowej o „źródle i szczycie”, bo każdy z uczestników liturgii sam to przeżywa. Bardzo dobitnie to widać podczas Triduum Paschalnego – w tych parafiach, w których wszystkie wspólnoty parafialne są angażowane w jego przygotowanie (a na szczęście jest tych parafii coraz więcej). Nie trzeba wtedy mówić wiele o znaczeniu Triduum – każdy widzi, że jest to najważniejszy czas w życiu Kościoła, skoro wszyscy wokół niego się angażują. I choć Triduum jest czasem wyjątkowym, to chodzi o to, aby w każdą liturgię tak się angażować, aby stawała się najpiękniejsza na miarę możliwości wspólnoty, która się spotyka. I odnowiona liturgia daje ku temu możliwości.

A tak od strony ludzkiej – czynne uczestnictwo pomaga w dobrym przeżyciu Eucharystii. To, że odpowiadam na wezwania celebransa, sprawia że trudniej uciekają mi myśli. Podjęcie posługi, choć oczywiście na początku może przeszkadzać z powodu zdenerwowania, generalnie sprzyja większej koncentracji na samej liturgii.

Czy to wszystkie owoce posoborowej odnowy liturgicznej? Artykuł musiałem znacznie skrócić, bo przekroczyłby zdecydowanie dopuszczalną objętość. I pisałem o rzeczach najważniejszych dla mnie osobiście, ktoś inny być może wskazałby na coś innego. Wiem jedno: liturgia, którą przeżywam, prowadzi mnie do Boga.