Dary Ducha Świętego

(201 -wrzesień -październik2014)

Dwa w jednym

ks. Andrzej Godyń SDS

Z jednego daru zrobiły się dwa, jako że słowo to w swym hebrajskim znaczeniu kryje w sobie pozorną sprzeczność. Każe się Boga bać i chce, by się go nie bać.

Duch Święty jest tą osobą Trójcy Świętej, która wymyka się definicjom. Wprawdzie istota Odwiecznego Boga zawsze pozostaje poza zasięgiem możliwości naszego rozumu, ale Jezus nauczył nas, że możemy nazywać go Ojcem. A o ojcu wiemy dużo. Jeszcze łatwiej wyobrazić nam sobie Syna Bożego – bo stał się człowiekiem, jednym z nas. Ale jak mówić o Duchu Świętym? „Wiatr wieje kędy chce i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz skąd przychodzi i dokąd podąża” (J 3,10). Greckie słowo pneuma to wiatr albo duch. Wiatr rozpoznajemy po efektach: poruszają się drzewa, unoszą liście, twarz czuje dotyk powietrza. Na lotniskach ustawia się słupy z rękawem, który wskazuje kierunek wiatru, można mierzyć jego moc. A jednak wiatr pozostaje nieuchwytny. Tylko w bajkach można złapać go do worka i w odpowiednim momencie wypuścić. Ale choć samego wiatru nikt nigdy nie widział, pozwala się wykorzystać żaglowcom lub elektrowniom wiatrowym, albo niesie zniszczenie. I mimo, że poznajemy tylko jego efekty, nikt nie ośmieli się zanegować jego istnienia. 

Także Ducha Świętego poznajemy po efektach. Kiedy mamy Ducha, jesteśmy gotowi do działania, jest w nas entuzjazm, radość, pokój serca, wiemy, czego chcemy i nie mamy wątpliwości, że to jest dobre.. Bez Niego jesteśmy zwiędli i oklapli jak ów rękaw z lotniska w bezwietrzny dzień. „Bez serc, bez ducha – to szkieletów ludy” pisał wieszcz, intuicyjnie czując, że gdzie nie ma tchnienia Bożego, nie ma życia, jest smutek, ociężałość, depresja i śmierć. Ale darami Ducha Świętego mogą być też trudności, smutek i cierpienia, jeśli chce ich Bóg, który wie, że teraz to one najbardziej nas do Niego zbliżą.

Niepodzielny, różnorodny

Ponieważ Ducha nie da się dotknąć, przytrzymać, zdefiniować, mówimy o Jego darach. Czyli o skutkach. O tym, co obserwujemy w nas samych. Są to dary wielorakie i różnorodne. Dopasowane do natury. Wspaniale pisał o nich św. Cyryl Jerozolimski, porównując Ducha Świętego do wody, bez której wszystkie rośliny usychają, a podlane przynoszą każda inny owoc, zgodny ze swą naturą. Duch Święty przychodzi subtelnie, dokładnie na tyle na ile Mu się pozwoli, dopasowując się do z wielką delikatnością do przyjmującego:

Woda spada zawsze w ten sam sposób i w tej samej postaci, ale jej skutek jest różnoraki: inny w palmach, inny w krzewie winnym, i w całej naturze daje się odczuwać jej wpływ, a jest on zawsze ten sam, gdyż nie może różnić się od swej natury. Także i deszcz jest zawsze taki sam i nie spada różny, ale przystosowuje się do struktury przyjmujących go i dla każdego staje się tym, czego potrzebuje. Podobnie Duch Święty: jeden i taki sam, niepodzielny, rozdziela łaski każdemu tak, jak chce. Schnące drzewo, gdy otrzyma wodę, wypuszcza pędy. Tak samo grzesznik przyniesie owoce sprawiedliwości, gdy przez pokutę stanie się godny daru Ducha Świętego. Jeden i ten sam Duch Święty działa w różny sposób z woli Boga i w imię Chrystusa. Jednemu udziela daru mądrości słowa, umysł innego oświeca natchnieniem proroczym; temu daje moc wyrzucania złych duchów, tamtemu łaskę tłumaczenia Pisma. Jednego wzmacnia darem wstrzemięźliwości, innego nakłania do miłosierdzia; tego zachęca do postów i uczy wytrwania w ascezie życia, tamtego odrywa od rzeczy ziemskich; innego jeszcze przygotowuje na męczeństwo; różnorodny w różnych ludziach, zawsze jednak taki sam, jak napisano: „Wszystkim objawia się Duch dla wspólnego dobra”.

Bojaźń Boża i pobożność czyli dwa w jednym

Jezus Chrystus odwieczne Słowo Boga, staje się ciałem, kiedy Duch Święty zstępuje na Maryję. Odtąd zawsze już będzie Synem Bożym z Ducha Świętego i Synem Człowieczym w ciele z Maryi. Duch Święty objawi tę tajemnicę podczas chrztu w Jordanie, spełniając proroctwo proroka Izajasza: „I wyrośnie różdżka z pnia Jessego, wypuści się odrośl z jego korzeni, spocznie na niej Duch Pański, duch mądrości i rozumu, duch rady i męstwa, duch wiedzy i bojaźni Pańskiej. Upodoba sobie w bojaźni Pańskiej”. Mesjasz wyruszy na swoją misję pełen darów Ducha Świętego.

Czym jest ów tajemniczy dar bojaźni Pańskiej, tak podkreślony przez natchnionego autora? Starożytni autorzy greckiego tłumaczenia Biblii dla Żydów żyjących w krajach pogańskich. nie potrafiąc lub nie chcąc jednym celnym słowem oddać znaczenia hebrajskiego słowa „resah” opisali go dwoma: pobożnością i bojaźnią Bożą. Tym zabiegiem liczba darów Ducha Świętego zwiększyła się w tekście do siedmiu i w tej wersji została przyjęta przez Kościół. Z jednego daru zrobiły się dwa, jako że słowo to w swym hebrajskim znaczeniu kryje w sobie pozorną sprzeczność. Każe się Boga bać i chce, by się go nie bać. 

Misterium tremendum

Bo Bóg jest wielki. Tak wspaniały, że aż straszny. W Izraelu powszechne było przekonanie, że kto zobaczyłby Boga, musi umrzeć. To dlatego synowie Izraela chcą, by Mojżesz sam rozmawiał z Bogiem, a anioł musi uspokajać przerażonego Gedeona: „nie bój się nie umrzesz”. Uzza, który ośmiela się dotknąć arki przymierza, pada martwy. Lęk przed Bogiem bierze się z grzeszności człowieka. Adam i Ewa po popełnieniu grzechu ukrywają się przed Bogiem. Piotr po cudownym połowie ryb, rzuca się do stóp Jezusa, prosząc, by go zostawił: „Odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiek grzeszny”. 

Lęk przed Bogiem jest naturalną reakcją grzesznika. Także religie pogan są zawsze religiami strachu przed swoimi bogami. I jest to reakcja zdrowa. Lęk przed Bogiem ratuje przed zuchwałością, przed świętokradztwem, przed grzechami szczególnie odrażającymi. Może doprowadzić do pokuty i nawrócenia. Święty Paweł ostrzega Galatów: „nie łudźcie się, Bóg nie pozwoli z siebie szydzić”. Jest dramatem, że człowiek współczesny zatracił bojaźń Bożą i szydząc z Boga, z Krzyża, z Kościoła sam odbiera sobie drogę ratunku, nie chcąc oddać swoich lęków, drżącemu w Ogrójcu Jezusowi. Gdzie ucieknie, kiedy przyjdzie czas jego lęków?

Od niewolnika do syna

A jednak Bóg nie chce, żeby się Go bano. Kocha i chce, żeby człowiek kochał Jego. Jezus powie, że to najważniejsze z wszystkich przykazań. Św. Jan w 1 swoim Liście napisze, że gdzie jest lęk, tam miłość jeszcze nie jest doskonała. Kiedy Bóg powołuje człowieka zawsze zachęca go do pokonania lęku. Do Maryi, do Józefa, do pasterzy anioł mówi „nie bójcie się”. Te same słowa usłyszy Piotr proszący Jezusa o oddalenie się: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił” i kobiety widzące Jezusa zmartwychwstałego: „Nie bójcie się, idźcie do Jerozolimy”. Ktoś miał policzyć, że takich wezwań w całym Piśmie Świętym jest 365 – jedno na każdy dzień roku. Ale nawet gdyby ta liczba była inna, to w niczym nie zmienia faktu, że Jezus głosi Boga jako Ojca, jako Tatę, który chce, by lęk przed Nim pokonywać miłością. Po zesłaniu Ducha Świętego apostołowie przestają się bać. 

Pobożność jako dar Ducha Świętego daje nam odwagę, życia po-Bożemu: według Jego woli, zgodnie z Jego zamysłem i pięknym planem na życie człowieka, życia w zaufaniu, w zawierzeniu. Chrześcijanin nie musi bać się gniewu Bożego, bo wie, że spadł na Ukrzyżowanego. Jeśli otwiera się na działanie Ducha Świętego otrzymuje także ten przepiękny podwójny dar Bożej bojaźni i pobożności. Zachwyca się wielkością Bożego majestatu, bo przestał być niewolnikiem, a stał się synem.