Ekumenizm

(139 -wrzesień -październik2005)

Głosząc Ewangelię

ks. Mariusz Pohl

Cztery Prawa Życia Duchowego szansą dla katolików
Chciałbym omówić ten temat z bardzo subiektywnej perspektywy i na podstawie własnych doświadczeń, dotyczących zarówno osobistego życia, jak i „duszpasterstwa stosowanego”. Być może pozwoli to w jakimś małym przyczynku ukazać szansę, jaką Cztery Prawa mogą być dla Kościoła dzisiejszych czasów, a także ich miej­sce w panoramie duszpasterskiej Polski w ostatnim czterdziestoleciu od Soboru Wa­tykańskiego II, a jeszcze bardziej w okresie od 1976 roku, czyli od opublikowania słynnej i kluczowej dla Kościoła adhortacji o ewangelizacji w świecie współczesnym „Evangelii nuntiandi”.

Gdy w latach dziewięćdziesiątych próbowałem dotrzeć do tekstu adhortacji, okazało się wtedy, że jest ona w praktyce niedostępna. O ile wiem, wydał ją tylko PAX w zbiorze encyklik społecznych Pawła VI, Miesięcznik Archidiecezji Poznańskiej oraz w powiela­czowym wydaniu Ruch Światło-Życie - zasięg tych publikacji był jednak bardzo ograni­czony. Najbardziej rozpowszechniona i czytana była w ruchu oazowym. W seminarium duchownym, w latach mojej formacji 1980-87, adhor­tacja była zaledwie raz czy dwa napomknięta, i to na marginesie, w kontekście biblistyki, a nie pastoralistyki. Skoro zatem w samym centrum formacyjnym Kościoła poznańskiego, kształ­cącym przyszłych duszpasterzy, nie zdawano sobie sprawy z wagi tego dokumentu, a przy­najmniej nie ukazano nam jego znaczenia, to nic dziw­nego, że i w praktyce duszpasterstwa parafialnego, treś­ci i wezwania „Evangelii nuntiandi” były w zasadzie nieobecne.

A tym samym nieobecne były liczne istotne stwier­dzenia i wnioski synodu biskupów o ewange­lizacji, jak np.: „Warunki społeczne zmuszają nas wszystkich do zrewidowania metod i poszukiwania z całych sił takich dróg i sposobów, za pomocą których można by lu­dziom naszego wieku głosić orędzie chrześci­jańskie...” (EN 3); „Wspólnota chrześcijan nigdy nie zamyka się sama w sobie; jej życie wewnętrzne (...) osią­ga swą peł­ną moc tylko wtedy, kiedy staje się świadectwem, wzbu­dza podziw, rodzi nawrócenie, staje się przepowiadaniem i obwieszczaniem Ewange­lii” (EN 15); „Przepowiadanie osią­ga swą pełną moc i znaczenie tylko wtedy, kiedy jest słuchane, przyjęte, przyswojone i kiedy w tym, kto je przyjmuje, wznieca przylgnięcie ca­łą duszą” (EN 23) oraz wiele, wiele innych.

Praktyczna nieobecność tych treści powodowała, że duszpasterstwo parafialne miało bardzo statyczny, zewnętrzny i zachowawczy charakter, a wobec licznych osób, które nie przyjmowały i nie korzystały z takiej oferty duszpasterskiej, my, księża, byliśmy w zasa­dzie bezsilni. Przeżywaliśmy rozczarowania, zastanawialiśmy się, jaką presję, sposoby czy akcje stosować, by przyciągnąć ludzi do kościoła (tak, do budynku!), snuliśmy rozmaite analizy, ale wszystkie diagnozy i działania, omijały istotę problemu, czyli brak ewangeliza­cji, a co za tym idzie - niedostatek wiary. Mnie i wielu moim kolegom księżom nie mieś­ciło się w głowie, że ludzie, którzy przyjmują kolędę, posyłają dzieci na religię, cho­dzą do kościoła, a nawet spowiadają się regularnie w pierwsze piątki, mogą nie mieć ży­wej wiary, albo mają wiarę niewystarczającą, taką, która wymaga ponownej ewangeliza­cji. W „Evangelii nuntiandi” to wszy­stko było precyzyjnie opisane i zdiagnozowane, ale nikt nam o tym nie powiedział.

Jakie było moje zaskoczenie, gdy w roku 1991 trafiłem na spotkanie grupy kilku księ­ży i świeckich, wywodzących się z oazy, i usłyszałem o potrzebie ewangelizacji, o tym, czym w ogóle jest ewangelizacja. Dotąd kojarzyła mi się ona z organizacją festynu para­fialnego, budową domu katechetycznego, stawianiem ołtarza na procesję Bożego Cia­ła - to wszystko bowiem było w ogłoszeniach parafialnych określane właśnie mianem ewangelizacji. A teraz nagle po raz pierwszy usłyszałem o Czterech Prawach Duchowego Życia, jako praktycznym sposobie i metodzie głoszenia Ewangelii; głoszenia, które ma prowadzić do osobistej, świadomej decyzji przyjęcia Chrystusa jako swojego Pana i Zba­wiciela.

Streszczenie Ewangelii, zawarte w Czterech Prawach, było dla mnie odkryciem. Choć byłem już od kilku lat księdzem, licencjuszem teologii, zapalonym katechetą i gorliwym kaznodzieją, dotąd nie zdawałem sobie sprawy z tak rozumianej i ujętej zawartości Ewan­gelii. Przez dwadzieścia kilka lat życia i siedem lat studiów teologicznych nikt mi tego nie powiedział. Zacząłem więc to przesłanie „kolportować” w swoich homiliach, rekolek­cjach, katechezach, kazaniach pasyjnych. Nie zapomnę reakcji jednego z proboszczów, który po takim kazaniu stwierdził, że to czysty protestantyzm. - O nie, raczej Paweł z Tarsu. I Paweł VI z „Evangelii nuntiandi” - odparłem. Dziś ten „czysty protestantyzm” Czterech Praw trafił nawet do podręczników katechetycznych i materiałów dla bierzmo­wanych.

Gdy wspó­lnie zaczęliśmy się zastanawiać nad sensownością i potrzebą takich działań, zacząłem stopniowo odkrywać czego brakowało w naszym duszpasterzowaniu i co obni­żało jego efektywność: właśnie brak tej osobistej decyzji, która byłaby odpowiedzią na ja­s­ne przedstawienie istoty Ewangelii, kerygmatu, Dobrej Nowiny. Brakowało tego, co określa się nawróceniem, wiarą, ale w sensie biblijnym, czyli z konsekwencjami w posta­ci dogłębnej przemiany życia, zaufania Bogu, poddania się Duchowi Świętemu, włącze­nia we wspólnotę wierzących.

Bo w realnym, duszpasterskim wydaniu większości parafii, przez wiarę rozumiało się głównie formalną przy­należność do Kościoła, potwierdzoną wpisem metrykalnym w księdze ochrzczonych, zobowiązującą do praktykowania modlitwy, sakramentów, cho­dzenia do kościoła itp.; a przez nawrócenie - chwilową poprawę po spowiedzi. Sam Kościół postrzegany był raczej po trydencku, jako dobrze zorganizowana urzędowo-
-hierarchiczna struktura, niż w duchu nauki Vaticanum II, jako żywa wspólnota (Komunia) darów, urzędów i posług. Wiara jako rzeczywista więź z Chrystusem, przyjęcie - i czyta­nie - Ewangelii, otwarcie się na dar zbawienia, w tej koncepcji właściwie nie funkcjono­wała. Kryterium zakwalifikowania człowieka jako osoby wierzącej był jedynie chrzest i praktykowanie (chodzenie do kościoła), przyjmowanie kolędy itp.

Ponieważ do wspomnianej grupy biblijnej (księży i świeckich) przyłączyłem się na sta­łe i od 14 lat regularnie uczestniczę w comiesięcznych spotkaniach, wiem już znacznie więcej niż przed laty, zaraz po święceniach. Od współpracowników i naocznych świad­ków działalności ks. Blachnickiego w latach siedemdziesiątych dowiedziałem się, że w Ruchu Światło-Życie bardzo poważnie potraktowano odnowę soborową i wezwanie do ewangelizacji. Ponieważ w polskim modelu duszpasterstwa brakowało metod i narzę­dzi do takiego głoszenia Ewangelii, jakie przedstawiała adhortacja „Evangelii nuntiandi”, dla­tego chętnie skorzystano z amerykańskich doświadczeń ruchu Campus Cruside for Christ.

Gdy w owych latach przedstawiciele tego ruchu dotarli do Polski ze swoją ofertą współpracy w dziele ewangelizacji, ówczesny arcybiskup krakowski, kardynał Karol Woj­tyła, skierował ich do Krościenka, do ks. Blachnickiego. Ruch Światło-Życie wydawał się być wtedy w Polsce jedynym środowiskiem rozumieją­cym potrzebę ewangelizacji i otwar­tym na takie nowe, niekonwencjonalne działania. Amerykańskie doświad­czenia, materia­ły formacyjne i metody, zostały z dobrym skutkiem zaadap­towane do potrzeb i warunków katolicy­zmu w Polsce.

     Od lat czytam książki amerykańskich autorów na temat ży­cia chrześcijańskiego. Zachwycają one biblijnym, a za­razem bardzo praktycznym podejściem do tematu. Wy­raźnie wi­dać, że dla nich Biblia nie jest tylko teoretycz­ną czy poboż­nościową podpórką dla uzasadnienia prog­ramów duszpa­sterskich, ludzkich tradycji i zwycza­jów, lecz auten­tycznym źródłem życiowych zasad i mo­tywacji. Potrafią ukazać sło­wo Boże nie tylko jako ma­terię teologicznych dywagacji i rezerwuar tematów prac magisterskich z egze­gezy, lecz przede wszystkim jako praktyczny podręcznik czy porad­nik życia. Z Pisma św. musi wynikać coś kon­kretnego dla każdego z nas, a nie tylko dla teologów. Ten praktyczny styl rozumienia Bib­lii okazał się doskonałym uzupełnie­niem i ubogaceniem naszej rodzimej tradycji li­turgicznej i sakramentalnej.

     Zasadnicza treść Ewangelii pozostaje wciąż taka sama, niezależnie od wyznania, tra­dycji i historii: w Jezusie Chrystusie Bóg oferuje człowiekowi zbawienie jako dar łaski i miłosierdzia, a człowiek swoją dobrowolną decyzją wiary przyj­muje ten dar i odpowiada na niego całym swoim życiem. To przesłanie cały Kościół, a szczególnie księża, powinni nieustannie głosić, wszelkimi dostępnymi metodami. Ale me­tody głoszenia Ewangelii, wciąż tej samej, muszą być na bieżąco adoptowane do wa­run­ków życia ludzi, wyrażane jasnym i prostym językiem, potwierdzone przekonującym świadectwem życia.

W ruchu oazowym orędzie ewangeliczne zostało przedstawione i przyjęte przez dzie­siątki, setki tysięcy uczestników rekolekcji, stając się fundamentem autentycznej formacji i zaangażowania w Kościele. Ludzie ci nadal stanowią wielki, często niewykorzystany po­tencjał wiary, odnowy, służby i życia w polskich parafiach. Trzeba ubolewać, że wskutek niewiedzy, uprzedzeń lub przywiązania do duszpasterstwa typu trydenckiego, ludzie ci nie znajdują dla siebie odpowiedniego miejsca służby w Kościele.

A zadanie ewangelizacji, odnowy i formacji wiary w Polsce, jest ciągle aktualne i ży­wotne. Powoli zaczyna docierać do świadomości hierarchów i szeregowych księży, że oferta duszpasterska, nastawiona i adresowana do wiary tradycyjnej, deklaratywnej i ob­rzędowej, już dziś nie wystarcza. Z drugiej strony dostrzegamy, że warunki dzisiejszych czasów wolności są dla duszpasterstwa - paradoksalnie - trudniejsze, niż w czasach systemowego zniewolenia. Wszyscy mamy mniej czasu, więcej obowiązków i więcej możliwości angażowania się w inne dziedziny aktywności. W takich warunkach ewangeli­zacja musi być czymś autentycznie przekonującym, odkrywczym i osobistym. Inaczej lu­dzi nie porwie.

Przez lata Ruch Światło-Życie był awangardowym środowiskiem wprowadzania nauki soborowej do praktycznego stosowania, swego rodzaju poligonem do testowania zaleceń soborowych i przekładania ich na konkretne rozwiązania duszpasterskie. Zaangażowanie i współpraca ekumeniczna na polu ewangelizacji, naturalnie wypływa z nauki Soboru i harmonijnie wpisuje się misję Kościoła trzeciego tysiąclecia. Czy potrafimy skorzystać z tych doświadczeń i otworzyć się na owoce, które ruch oazowy przyniósł; zastosować me­tody, które wypracował? Byłoby wielkim marnotrawstwem i grzechem, gdybyśmy ten dorobek zaprzepaścili.