Jezus Chrystus

(169 -styczeń2010)

Obrazy Jezusa

Marcin Staniewski

Gdyby dokładnie przeanalizować to, co o Jezusie pisali chrześcijanie przez czas, jaki upłynął od Jego śmierci i zmartwychwstania, to można by zauważyć, że każda epoka zdaje się mieć nieco innego Chrystusa

Kiedyś spotkałem się z taką myślą: Gdy człowiek kogoś pokocha, to tworzy w sobie obraz kochanej osoby, a następnie stara się, żeby ta osoba była jak najbardziej podobna do tego obrazu.

Uważam, że myśl ta może być aktualna w każdym ludzkim związku – w małżeństwie, między rodzicami a dziećmi, w rodzeństwie, w przyjaźni itd. Ponadto takie myślenie niekoniecznie musi wpływać na związek negatywnie – wytworzony „obraz” zwykle jest bliższy ideału niż „oryginał”, istotne jest raczej to, jak się dokonuje owo „upodabnianie”. Przy czym zawsze warto sobie zdawać sprawę z tego, że taki mechanizm może się w mojej głowie pojawić – tym silniejszy, im bardziej kogoś kocham, im bardziej mi na kimś zależy. Wreszcie to tworzenie obrazu dotyczy każdej miłości, również tej miłości, jaką człowiek może kochać Boga.

Na pierwszy rzut oka tworzenie przez każdego własnego obrazu Boga wydaje się trudne do przyjęcia – przecież to Bóg jest niezmienny, to co o Nim wiemy najważniejszego zostało zapisane dwa tysiące lat temu, Pismo Święte się nie zmienia – można zacytować List do Hebrajczyków Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki” (Hbr 13, 8). A jednak gdyby dokładnie przeanalizować to, co o Jezusie pisali chrześcijanie przez czas, jaki upłynął od Jego śmierci i zmartwychwstania, to można zauważyć, że każda epoka zdaje się mieć nieco innego Chrystusa. Czym innym bowiem zajmowali się teologowie czasów pierwszych soborów określając coraz bardziej szczegółowo naukę o współistnieniu dwóch natur w jednej Osobie, czym innym mistrzowie średniowieczni tworzący szczegółową naukę o Eucharystii, jeszcze inne sprawy akcentowano w czasach reformacyjnych sporów dotyczących nauki o łasce Bożej, wreszcie innymi zagadnieniami zajmuje się większość teologów współczesnych. Nauka ta formowała się zwykle w odpowiedzi na pojawiające się błędy i herezje – inne w każdej epoce.

Różnice te nie były zwykle wynikiem przypadkowych pytań czy sporów powstałych wśród jakiejś przypadkowej grupy uczonych. Wynikały one zwykle z kontekstu kulturowego, były odbiciem tego, czym żyli chrześcijanie tamtych epok i to nie tylko chodząc do kościoła. Bardzo często teologiczne spory zazębiały się z problemami natury społecznej czy politycznej. Z reguły nie kończyły się też one na salach obrad czy w murach uniwersytetów. W skrajnych przypadkach były przyczyną wojen, na co dzień wpływały na całe życie chrześcijańskie. Ich owocem są nie tylko sformułowania dogmatyczne, ale również wiele tekstów liturgicznych i innej literatury kształtującej duchowość chrześcijan. Wreszcie analizując dzieła sztuki chrześcijańskiej można zauważyć, jak różne spojrzenie na Chrystusa w pismach teologicznych odpowiada tematyce i formie obrazów, rzeźb czy architektury. Chrystus – Pantokrator ze starożytnych bazylik niesie w sobie majestat Osoby Boskiej w której istnieją dwie natury. Zupełnie inny obraz Chrystusa ukazują gotyckie czy barokowe krucyfiksy i piety – w wykrzywionych cierpieniem rysach Chrystusa często trudno szukać śladów majestatu.

Podobnie zwolennicy odrzuconych przez Kościół błędów nie ograniczali się do samej dysputy akademickiej. Co prawda ze starożytności nie pozostało po nich wiele śladów w liturgii czy w sztuce sakralnej, jednak te bliższe naszym czasom rozłamy mają swoje ilustracje. Przykładem może być reformacja – w zborach protestanckich ze względu na odrzucenie kultu świętych nie ma ich wizerunków. Jednym z obrońców odrzuconej przez Kościół nauki jansenizmu (przełom XVII i XVIII wieku) był Pascal – jego „Prowincjałki” to satyryczna polemika w tym teologicznym sporze. Również o jansenizmie można napisać, że znakiem jego zwolenników był krucyfiks, na którym Chrystus ma bardzo mocno i wąsko podniesione ręce. Ilustrował on jedną z głównych tez nurtu, że droga do zbawienia jest wąska i dostępna tylko dla nielicznych. W dużo bliższych nam czasach „znakiem graficznym” teologii wyzwolenia (zasadniczo odrzuconej przez Jana Pawła II próby połączenia nauki Ewangelii z niektórymi tezami marksizmu) jest Chrystus z karabinem na ramieniu – taki tytuł nosi zresztą książka Ryszarda Kapuścińskiego o księdzu, który praktycznie wcielał w życie tę naukę walcząc w kolumbijskiej dżungli.

 

Na zakończenie warto zauważyć, że te wszystkie obrazy Jezusa, które w różny sposób przekazali nam chrześcijanie przez minione dwa tysiące lat są częścią naszej wiary. Ludzie, którzy tworzyli na przykład tekst Credo są dla nas świadkami miłości do Chrystusa, którego chcieli być jak najbliżej i za co nieraz musieli cierpieć. Teksty modlitw liturgicznych, hymnów, pieśni, a także obrazy czy rzeźby z minionych wieków są świadectwem poszukiwania drogi do Chrystusa ich autorów. Są także zachętą do tego, żebyśmy również i my coraz bardziej kochali Tego, który jest obrazem Boga niewidzialnego.