Czyńcie uczniów

(159 -lipiec -sierpień2008)

z cyklu "Wnuki Soboru"

Odpowiedzialni za Kościół

Paweł Kozakiewicz

Dekret o apostolstwie świeckich Apostolicam actuositatem

Podobno wierni świeccy w Kościele katolickim to „uśpiony olbrzym”. A II Sobór Watykański miał go przebudzić słowami zawartymi w dekrecie o apostolstwie świeckim. Powinien więc ten tekst być znany wszystkim wiernym. A weźmy choćby łacińską nazwę dokumentu. Czy ktoś ją zna poza księżmi i absolwentami teologii? A przecież większość z nas zna łacińskie nazwy konstytucji dogmatycznych, o liturgii świętej, duszpasterskich....

Wywiad na temat ze Stanisławą Grabską w książce Dzieci Soboru zadają pytania należy do „najostrzejszych” rozmów. Znana teolożka nie cofa się przed radykalnymi wypowiedziami i nie szczędzi ostrych słów krytyki hierarchii kościelnej.

Znaczącym novum dokumentu jest ukazanie posłannictwa wiernego świeckiego jako uczestnictwa w posłannictwie Chrystusa, w jego misji prorockiej, kapłańskiej i królewskiej. Wizja zakorzenienia powołania chrześcijanina w Chrystusie wyprostowała przedsoborowe rozumienie misji świeckiego jako przedłużenia „ramienia biskupa”, klienta Kościoła rozumianego jako hierarchii. Sobór jeszcze raz mocno zaakcentował, że wszyscy są Ludem Bożym, wspólnotą (communio - to ważne słowo w Ruchu Światło-Życie) obdarzoną licznymi charyzmatami, licznymi posługami i funkcjami, silną jednością w różnorodności. Ważne jest, by świecki przestał czuć się „gorszym” w Kościele, czymś gorszym niż doskonały stan zakonny czy święty stan kapłański. Wszyscy przed Chrystusem jesteśmy równi. Niestety, hierarchia kościelna ma w tej kwestii wiele do zrobienia, zwłaszcza w naszej polskiej pobożności tradycyjnej, gdzie duchowni nazbyt często czują się władcami w swojej parafii.

Niektóre środowiska tradycjonalistyczne zarzucają Soborowi, że doprowadził do „klerykalizacji świeckich”, co najbardziej widać na Zachodzie Europy. Świeccy pchają się do wszystkiego: opanowali rady parafialne, zarządzają budżetem diecezji, decydują o wyborze biskupa, głoszą kazania, mało brakuje, by sami odprawiali msze. To rozmycie jasnego podziału funkcji doprowadziło do kryzysu powołań kapłańskich i pustoszenia kościołów. Sytuacją zaniepokoił się nawet papież Jan Paweł II wydając specjalny dokument wyliczający co można świeckiemu. Pięknie i trafnie, moim zadaniem, komentuje ten stan Stanisława Grabska, która mówi nie o „klerykalizacji świeckich”, lecz o zagubieniu księży, którzy sfrustrowani sytuacją po Soborze, zaczynali gubić swoją tożsamość i poczuli zagrożenie ze strony świeckich. Ponoć ten termin wymyślili sami księża.

Czy taka sytuacja grozi nam w Polsce? Przewrotnie odpowiem, jako wnuk Soboru, że szkoda, że nie. Recepcja postanowień Soboru przebiegała u nas z różnych względów, głównie za sprawą kard. Wyszyńskiego, bardzo powoli. W obecnej sytuacji częściej spotykamy się z biernością laikatu. W ilu parafiach działają prężne rady parafialne, ekonomiczne, w których członkowie pochodzą z wyborów, a nie wskazania proboszcza? W ilu parafiach niektóre grupy powstałe z polecenia proboszcza aktywują się tylko przy wizytacji biskupa? Później ci sami księża narzekają, że wierni nie są odpowiedzialni za Kościół (o tej odpowiedzialności najczęściej sobie przypominają, gdy trzeba sfinansować zakup witraży, ogrzewanie, wymianę ławek, itp.). Łatwo jednak zapomnieć, że człowiek czuje się odpowiedzialny wtedy, kiedy o czymś decyduje.

Świecki jako chrześcijanin powołany jest do dawania świadectwa wszędzie tam, gdzie Duch go pośle: w rodzinie, w pracy, wśród przyjaciół, w miejscu swojego zamieszkania, we wspólnocie Kościoła. Wszędzie tam ma wnosić obecność Chrystusa, wszędzie tam ma czerpać siły do wzrostu wiary. W tym apostolstwie wierni mogą, jak podpowiada Sobór, tworzyć wspólnoty, stowarzyszenia, które będą wspólną platformą do działania w różnych dziełach miłosierdzia, głoszenia Ewangelii, przepojenia porządku doczesnego duchem chrześcijańskim (tu pewnie chodziło Ojcom Soboru między innymi o działalność polityczną: w parlamentach, w rządzie, w administracji, w samorządach, itp.).

A tak po prostu? Myślę, że najlepsze apostolstwo to bycie szczęśliwym w tym, kim się jest: żoną, mężem, ojcem, matką, dzieckiem, chrześcijaninem, katolikiem, poznaniakiem, Polakiem, prawnikiem, dozorcą, nauczycielką, sprzątaczką, tłumaczem, prezesem, oazowiczem, człowiekiem. Po prostu szczęśliwym. Bo dawcą szczęścia jest Duch...