Ewangelizacja bez granic

(166 -lipiec -sierpień2009)

z cyklu "W szkole animatora"

Równi służą równym

Bożena i Tomasz Białopiotrowiczowie

Koniec rocznej pracy kręgu, zgodnie z zasadami Domowego Kościoła, wiąże się z koniecznością przekazania posługi pary animatorskiej. Ta reguła, zdrowa dla kręgu, nie zawsze była przestrzegana. Coroczna rotacja par animatorskich jest jednak zbawienna dla kręgu; mobilizuje kolejne małżeństwa zarówno do podejmowania odpowiedzialności za krąg, jak i do ciągłej własnej pracy formacyjnej. Zasada podejmowania posługi pary animatorskiej co roku przez inne małżeństwo (nie dotyczy to oczywiście kręgów pilotowanych) nie pozwala na „przycupnięcie” w Domowym Kościele i odwlekanie momentu podjęcia decyzji służenia innym: skoro nas Panie wołasz, oto jesteśmy i damy z siebie tyle, ile potrafimy; przyjmujemy z pokorą naszą nieudolność i obawy; ufamy, że skoro nas wzywasz, to nie opuścisz w potrzebie. Św. Paweł pisze bowiem: „Wiemy też, że Bóg z tymi którzy Go miłują współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi którzy są powołani według (Jego) zamiaru” (Rz 8, 28).

W kręgach, w których małżeństwa żyją zasadami Ruchu, realizują zobowiązania, a szczególnie zobowiązanie regularnego uczestniczenia w rekolekcjach, przekazywanie posługi nie  stanowi problemu, choć każda para animatorska musi zmierzać się ze zwykłymi ludzkimi ograniczeniami i uwarunkowaniami.

W jednym kręgu spotykają się małżeństwa o różnych życiowych doświadczeniach, różnym małżeńskim stażu, różnym wykształceniu, różnym statusie zawodowym czy społecznym. Doświadczenie pokazuje, że wspomniane różnice, zwłaszcza na początku, powodują trudności w budowaniu wspólnoty kręgu. Różnica wieku przeszkadza we wzajemnych relacjach, idąca za tym różnica doświadczeń powoduje łatwość popadania w postawy pouczające (my to lepiej wiemy, więc nas słuchajcie), a sprawy związane z wykształceniem i statusem zawodowym mogą być poważnym problemem w pracy kręgu. W takich trudnych momentach warto „zatrzymać się i pomyśleć po co jesteśmy w Ruchu” (słowa S. Jadwigi). Trzeba uświadomić sobie, że bycie w kręgu tylko wtedy ma sens, gdy pomaga dążyć do dojrzałości chrześcijańskiej i do świętości. Spotykamy się tu wokół Chrtystusa i dla Chrystusa. I wtedy przestaje mieć znaczenie wiek, wykształcenie czy pozycja społeczna. Mamy sobie nawzajem pomagać w podążaniu za Chrystusem, czyli w ciągłej pracy nad sobą, nad naszym życiem małżeńskim i rodzinnym. Pomoc ta polega przede wszystkim na dzieleniu się swoimi doświadczeniami, przeżyciami, życiem duchowym (stąd: dzielenie się życiem, dzielenie się Ewangelią, dzielenie się zobowiązaniami) oraz na wsparciu, nie tylko modlitewnym, przede wszystkim w ramach swojego kręgu. W Domowym Kościele jedne małżeństwa służą drugim; „równi służą równym” – tak o wzajemnej pomocy małżeństw  pisał w Encyklice Humane Vitae Paweł VI. Dotyczy to także par odpowiedzialnych (animatorskich w kręgu, rejonowych, filialnych, diecezjalnych itp.). Ich posługa na różnych szczeblach ma służyć innym małżeństwom i Ruchowi. Po skończeniu kadencji pary te przeważnie stają się „zwykłymi” uczestnikami kręgu. Uświadamijąc sobie to wszystko, łatwiej pełnić posługę pary animatorskiej, przekazywać ją lub przyjmować.

 

Trzeba wiele taktu, wyrozumiałości, cierpliwości i miłości wszystkich uczestników kręgu, aby krąg mógł wzrastać. Jeśli para animatorska przekazująca posługę, pełniła ją w autentycznej postawie służby, to po jej zakończeniu dyskretnie wraca do roli uczestników kręgu, pozwalając kolejnemu małżeństwu wypełnić jego misję. Jeśli nowi animatorzy również przyjmą postawę służby, a nie „zarządzania” wspólnotą, to ich posługa pomoże dalej ją budowć. Każde małżeństwo ma służyć Jezusowi – naszemu Panu oraz pozostałym małżonkom, zgodnie ze swoimi możliwościami i umiejętnościami wspieranymi Łaską. Przy tej okazji zwróćmy uwagę na to, że małżeństwa, które czują się w jakimś sensie „gorsze”, z powodu braku wyższego wykształcenia, elokwencji czy ważnej pozycji społecznej, mają często problemy z pełnym i swobodnym uczestnictwem w kręgu. Potrzeba wówczas czasu oraz taktu i dojrzałości tych osób które pierwsze ją osiągnęły, aby cały krąg dojrzał duchowo na tyle, że wspomniane różnice przestaną być istotne.  

 

W szkole animatora trzeba ciągle na nowo przypominać, że postawa diakonii winna charakteryzować się miłością. Może się to komuś wydać banałem, ale jakże często tej miłości nie potrafimy okazywać z powodu uprzedzeń i stereotypowego myślenia o bliźnich.

Pamiętamy sytuację, w której pewne małżeństwo psychicznie nie zniosło  uczestniczenia w kręgu, w którym wszyscy pozostali posiadali wykształcenie wyższe. Opuścili Ruch mimo, że ich dzielenie się Słowem Bożym wykazywało dużą wrażliwość i głębię duchową. To jeden z takich  przypadków, w którym okazywanie miłości wymaga przekraczania stereotypów w traktowaniu i ocenianiu innych. Wydaje się, że podobne sytuacje są wielkim wyzwaniem dla pary animatorskiej, jak też pozostałych uczestnków kręgu. Przypominają się słowa św. Pawła: „Dlatego przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was – ku chwale Boga” (Rz 15, 7).

 

Jeśli pary będą pełnić posługę z miłością i pokorą, a więc również w ten sposób oddawać ją i przyjmować, kręgowi pomoże to w rozwoju. Małżonkowie budując w takim kręgu swoją duchowości małżeńską stają się znakiem Bożej miłości w świecie, który miłość małżeńską i rodzinną przekreśla.