Po niezwykłym spotkaniu ze sługą Abrahama Rebeka „pobiegła” do domu, po raz kolejny pokazując swoją gorliwość w okazywaniu gościnności (w. 28). Gdy jej brat Laban zobaczył kosztowne prezenty (Prz 18,16) i usłyszał opowiadaną matce historię (w. 30), pospieszył do studni, by samemu przywitać gościa i zaprosić go do domu (w. 31). Motywacja Labana nie jest dla komentatorów jednoznaczna. Zdaniem św. Chryzostoma, Laban wykazał się tu postawą godną pochwały. Najpierw pobłogosławił przybysza, a potem zastosował gościnność w praktyce (w. 31). Rabini mieli mniej zaufania do Labana, pamiętając o jego chciwości w późniejszych relacjach z Jakubem (Rdz 29-31). Ich zdaniem podłych ludzi trzeba podejrzewać, że zachowują się podle, nawet jeżeli wydaje się, że działają z pozoru cnotliwie. To, co możemy powiedzieć na pewno, to to, że Laban odgrywał w rodzinie dominującą rolę. To on, a nie Betuel, ojciec Rebeki, zapraszał i gościł sługę Abrahama, i to on także prowadził rozmowę.
Po oporządzeniu wielbłądów (w. 32 por. Prz 12,10) podano do stołu. Niespodziewanie jednak sługa Abrahama odmówił jedzenia, żądając przedstawienia swojej sprawy (w. 33). Tora uczy nas tu, że wypełnienie wynikających z naszego powołania obowiązków powinno mieć pierwszeństwo nie tylko przed przyjemnościami, ale nawet przed jedzeniem (por. J 4,34). Rabini zwracają też uwagę, że Tora, zwykle tak oszczędna w słowach, przytacza całą wypowiedź sługi Abrahama (w. 34-48). Ich zdaniem, z detali i subtelnych różnic między relacją przedstawioną przez narratora a relacją samego bohatera, można wyczytać etyczne przesłanie. Sługa w pozytywnym świetle przedstawił swojego Pana, a we wszystkich drobnych wydarzeniach widział Boże działanie. Im bardziej mu się powodziło, tym bardziej błogosławił Boga. Tora uczy nas tu dostrzegania Bożej Opatrzności także w małych z pozoru rzeczach. Docenianie tych szczegółów naszego życia, bycie za nie wdzięcznymi i opowiadanie o nich innym oddaje chwałę nie nam, lecz Bogu i przyczynia się do wzrostu pobożności naszej i naszych słuchaczy.
Zauważmy, że sługa nie zmuszał Rebeki i jej rodziny do pozytywnej decyzji. Nie manipulował ani nie groził. Dał im wolność przyjęcia lub odrzucenia swojej oferty (w. 49), gdyż wierzył, że Bóg sam prowadzi tę sprawę.
Laban pośpieszył, by mówić przed ojcem (w. 50), co zdaniem żydowskich komentatorów bardzo źle o nim świadczyło. Brat Rebeki po wysłuchaniu historii sługi użył określenia „od Pana wyszło to słowo”. Choć nigdzie w tym rozdziale Bóg nie wypowiedział się bezpośrednio, wszyscy „usłyszeli” Boga, który czuwał nad opisywanymi wydarzeniami. To same fakty pokazały, że Najwyższy chciał, by Rebeka została żoną Izaaka. Po otrzymaniu dobrej wiadomości sługa po raz ostatni oddał chwałę Bogu (w. 52). Wciąż towarzyszyła mu świadomość, że sukces nie jest jego zasługą.
Następnego dnia rano posłaniec chciał już zabrać Rebekę i wracać do Abrahama (w. 54). Zdaniem rabinów było dla niego oczywiste, że skoro do tej pory wszystko poszło tak gładko, to znaczy, że Bóg chce, aby powrócił do Kanaanu bez zwłoki. Rodzina wolała jednak zatrzymać Rebekę choćby na kilka dni (w. 55), a – według tłumaczenia Rasziego – nawet na kilka miesięcy. Tak czy owak sługa nie chciał stracić nawet jednego dnia. Jego gorliwość w służbie jest niezwykła.
Rodzina zaakceptowała decyzję Rebeki o natychmiastowym wyjeździe (w. 58) i pobłogosławiła córkę (w. 60). Kiedy nasze relacje z innymi wchodzą w nową fazę dobrze jest w modlitwie powierzać je Bogu. Rodzina prorokowała o przyszłości Rebeki, trafnie przewidując działanie Boga w jej życiu. Czasem słowo od Boga mogą wypowiedzieć usta, których byśmy o to nie podejrzewali.
W ostatniej scenie widzimy zamyślonego Izaaka wracającego od studni (w. 62n). To tam zobaczył swoją przyszłą żonę (w. 67). Według starożytnej tradycji, Izaak medytował korzystając z cichego wieczoru i samotności. Tora pokazuje mam tu, jak można dobrze wykorzystywać czas spędzany samotnie. Jeżeli posiedliśmy sztukę spędzania czasu z samym sobą, to wiemy, że gdy rozmawiamy z Bogiem, nigdy nie jesteśmy sami. Modlitwa powinna być odpoczynkiem w Bogu.
W alegorycznej interpretacji Orygenesa małżeństwa świętych oznaczają związek duszy ze Słowem Bożym. Owo połączenie nie może dokonać się inaczej niż przez czerpanie nauki z ksiąg Bożych, które przenośnie zwą się „studniami”. Dusza tego, kto do nich przychodzi i pije z nich wodę – to znaczy dzięki rozmyślaniom wydobywa z nich głębszy sens i znaczenie – połączy się z Boskim Oblubieńcem.