Oaza III stopnia

(157 -kwiecień2008)

W rodzinie

świadectwo (Halina i Rysiek)

Słowa „wujek, to nie tak” brzmią do dzisiaj w uszach
W 2003 roku postanowiliśmy pogłębić formację i na III stopień oazy pojechaliśmy do Przemyśla. Rekolekcje prowadzili księża Maciej i Piotr Kandeferowie. Wiedzieliśmy, że będzie to oaza wraz z młodzieżą, która w tym samym czasie przeżywać miała swój III stopień. Zawiązanie wspólnoty przełamało pierwsze lody i zmniejszyło wzajemny dystans młodych i starych. Na początku było „my” i „oni”, ale księża moderatorzy szybko wprowadzili zwyczaj z oaz rodzinnych, gdzie każdy dorosły jest „ciocią” i „wujkiem” dla wszystkich dzieci i młodzieży. Obyczaj ten bardzo ułatwił wzajemne kontakty, a po kolejnych dniach sprawił, że na naszej oazie powiało rodziną.

Najbardziej jednak zbliżaliśmy się młodzieżą w czasie prac w różnych diakoniach: od gospodarczej do liturgicznej. Oni często uczyli się od nas, starszych różnych czynności, a w zamian dawali dużo radości. My też wiele od nich się nauczyliśmy, szczególnie w czasie przygotowań do liturgii. W tym byli naprawdę dobrzy. Sprawiło to, że Eucharystię przeżywaliśmy uroczyście i bardziej świadomie. Ich postawa przy ołtarzu, z pełną świadomością tego, co się w danej chwili dzieje i pełne szacunku dla miejsca i dla wydarzenia wykonywane czynności sprawiły, że od tej oazy zaczęliśmy mocniej zwracać uwagę na oprawę Eucharystii, a szczególnie na jej wcześniejsze przygotowanie. W liturgii nie może być przypadkowości ani spontaniczności, więc młodzi cierpliwie nas dorosłych przygotowywali do służby ołtarza, a ich słowa „wujek, to nie tak” brzmią do dzisiaj w uszach. Tę dbałość o piękno i dyscyplinę służby ołtarza przenieśliśmy potem do naszego rejonu Domowego Kościoła (byliśmy wtedy parą rejonową).

Główne wydarzenia dnia - Eucharystię, nabożeństwa, modlitwy i posiłki -przeżywaliśmy wspólnie z młodymi, ale niektóre formacyjne spotkania przeżywane były oddzielnie. Po kilku dniach oazy młodzi „wprosili” się na nasze spotkanie w grupie. To też jest wydarzenie, które pozostało nam w pamięci do dzisiaj. Gdy my, dorośli, zaczęliśmy się dzielić życiem na temat miłości w małżeństwie, oni najpierw słuchali, a potem zaczęli się dzielić swoim życiem, swoimi rodzinnymi doświadczeniami. Mówili bardzo szczerze, a przy tym bardzo mądrze i odpowiedzialnie. Wywiązała się dyskusja, w której okazali się bardzo wnikliwymi obserwatorami życia rodzinnego a równocześnie ludźmi o głębokiej wierze. Bardzo się cieszyli, że poznali Domowy Kościół jako naturalną kontynuację życia charyzmatem Ruchu Światło-Życie. Nam, rodzicom, uświadomili, jak ważna jest nasza wzajemna postawa wobec siebie: wypowiadane słowa, wzajemne gesty, wspólna modlitwa.

W czasie wyjazdów do kolejnych statio młodzież również pozytywnie nas zaskakiwała, szczególnie pomocą dla mam. Chłopcy i dziewczyny odpowiedzialnie i troskliwie opiekowali się oazowymi maluszkami. Wozili w wózkach, nosili na barkach, podkarmiali, było to też dla nich swoiste przygotowanie do życia w rodzinie.

W czasie całej oazy dużo było śpiewu, były piosenki znane, ale poznaliśmy wiele nowych i nie zawsze łatwych. Zasługa to diakoni muzycznej, ale też duży udział młodych głosów sprawił, że ten śpiew brzmiał pięknie. Starsi musieli mocno się starać, aby nie zostać w tyle.

Wielkim przeżyciem dla nas była godzina świadectwa na zakończenie oazy. Świadectwa naszej młodzieży pokazały ich wielką szczerość, mocną wiarę i autentyczność. Okazali się młodymi ludźmi z różnymi słabościami, upadkami, ale też ludźmi o głębokiej wierze, którzy w Bogu pokładają nadzieję i z Nim planują budować życie.

Taką szczególną atmosferę współpracy dwóch gałęzi Ruchu w czasie naszej oazy stworzyli kapłani prowadzący. Znają oni charyzmat i specyfikę obu gałęzi Ruchu, gdyż sami wyrośli w atmosferze Domowego Kościoła, formowali się w młodzieżowej oazie. Przez wiele lat prowadzili wakacyjne oazy młodzieżowe.

Pan sprawił, że kilkakrotnie spotkaliśmy się z naszymi młodymi przyjaciółmi w różnych miejscach, przy okazji różnych wydarzeń oazowych. Spotykaliśmy ich na Jasnej Górze na uroczystościach jubileuszowych naszego Ruchu, na dniach wspólnoty. Zawsze towarzyszyła tym spotkaniom spontaniczna radość ze spotkania i pochwalenie się, „co tam u mnie”, „co tam u was”. Wspominaliśmy najmilsze wydarzenia z przeżytej oazy. Ta zażyłość z młodymi, wspólne pogaduszki i radość w czasie takich spotkań były niekiedy powodem małej zazdrości u naszych kręgowych przyjaciół.

Bardzo mile wspominamy tę oazę, dziękujemy Bogu szczególnie za tych młodych, których na niej spotkaliśmy. Sprawili oni, że z większym spokojem patrzymy na przyszłość polskiej rodziny, na przyszłość Kościoła w Polsce, bo wierzymy, że takich jak oni jest więcej.