Życie konsekrowane
(193 -maj -czerwiec2013)
z cyklu "Wieczernik dla Ciebie"
Życie po rozwodzie rodziców
Beata Mądra
Dom – miejsce, gdzie jesteś sobą, gdzie czujesz się potrzebny, kochany, jesteś u siebie. Ale jak zbudować taki dom, kiedy wyrosło się w mieszkaniu, pomieszczeniu, miejscu niczym nie przypominającym oazy spokoju?
Jak wyobrazić sobie dom, kiedy rodzice przepiłowali go słowami oskar-żeń, żalu, gniewu, podtopili łzami nie-zrozumienia, nazwali krzykiem. Słowa kłócących się małżonków jak granaty burzą ściany dzieciństwa, rozbijają okna marzeń.
A najbardziej boli hasło powielane przez szkołę, że wszystko wynosi się z domu. A jeżeli nie chce się naśladować rodziców, jeżeli obiecuje się sobie, że nigdy nie będę taki jak ojciec. Skąd wówczas czerpać wzór? Jak zatuszować znamię rozbitego domu? Jak zabandażować rany z dzieciństwa, blizny młodości zadane przez rozszarpywany węzeł małżeński swoich rodziców? Jak uwierzyć, ze mnie się uda?
Młodzi, którzy na wspomnienie swojego domu spuszczają wzrok, nie wiedzą jak poradzić sobie ze wstydem, bólem wciąż żywych oskarżeń z ust taty czy mamy. Pamięć wyrzuca różne wspomnienia, a często te najbardziej bolesne. Zatrzymywanie się na nich wysysa siły, chęć walki, entuzjazm, radość młodości. Ktoś przypomni, że dzisiaj rozwody to nic nowego. Połowa ucz-niów z jednej klasy to dzieci z rozbitych domów, par konkubentów, samotnych rodziców. Dla statystyk to liczby, które pokazują sztorm i rozbitków, ale każdy z nich pragnie Nowej Ziemi, Domu pachnącego miłością z gwarem dzieci i okrągłym stołem. I tu rodzą się pytania:
1. Czy dam radę zaufać mężowi, skoro moja mama tak się zawiodła?
2. Czy będę wierny skoro mój tato odszedł?
3. Czy istnieje droga udanego i wiernego małżeństwa?
Wszystkie wątpliwości łączy cichy wewnętrzny głos: Czy zasługuję na Dom? I ja zadawałam sobie to pytanie i na pierwszych oazowych rekolekcjach usłyszałam:
TAK ZASŁUGUJESZ NA NAJPIĘKNIEJSZĄ MIŁOŚĆ, NAJMOC-NIEJSZĄ WIĘŹ, NAJTRWALSZE MAŁŻEŃSTWO, CIEPŁY DOM.
Ja w to uwierzyłam, mimo rozpadu rodziny śmiało zaczęłam poszukiwać odpowiedzi. Śpiewałam z zespołem Manitu „Ciągle domu swego szukam, ciszy, światła i pokoju, ciągle domu swego szukam, domu prawdy i miłości…” Czytałam katolickie książki o narzeczeństwie i małżeństwie, modliłam się o dobrego męża, zaufałam drodze czystości seksualnej. I ta droga zaprawiła mnie w boju o wartości, zahartowała mojego chłopaka w opanowaniu i odpowiedzialności, a razem wychowała nas do miłości ofiarnej. Po 12 latach małżeństwa widzę dobro w oczach męża, doświadczam szacunku i delikatności. Jako młoda dziewczyna uwierzyłam, że i mnie się uda, choć nie wiedziałam, że małżeństwa które walczyły o czyste narzeczeństwo nie rozwodzą się. Owszem są atakowane pokusami. Szatan zrobi wszystko, by rozbić jedność najczęściej drzazgami drobnych spraw. Już wiem, że nie walczymy ze sobą, ale z ojcem kłamstwa.
Uwierzyłam, choć nie miałam przykładu. Zrozumiałam, że moi ziemscy rodzice kochają miłością ułomną, słabą i mogę im wybaczyć. Prosiłam więc Boga Ojca o pomoc, by przez gardło przeszło mi przebaczenie.
Wybaczenie uwolniło mnie z kajdan gniewu, poczucia krzywdy, żalu do najbliższych.
Przebaczenie nie zmieniło moich rodziców, ale uzdrowiło mi serce i stałam się zdolna do miłowania i uwicia swojego gniazda.
Gruntem stało się czyste serce, by w małżeństwie na komunii z Jezusem i w komunii z mężem zacząć budować. Najpierw dom między nami. Inwesto-waliśmy czas, energię, by łączyć nas zaprawą wspólnej pracy, ale i radości w Duchu Świętym.
Z NASZYCH DŁONI OTWARTYCH ZBUDUJEMY DOM
ZAMKNIĘTY NA DWA ZAMKI
DWÓCH ZŁOTYCH OBRĄCZEK